12.08.2017

Rozdział 11

Początkowo zaczęłam się odsuwać. Ale po chwili uspokoiłam się, ignorując dotyk jego ramienia na moim ciele. Nie byłam do końca pewna jak się z tym czuję. W ciągu ostatnich dwóch tygodni rozwinęło się między nami pewnego rodzaju niezręczne uczucie. Ale w tym momencie go nie było.
Podobało mi się to.
W Charlie'm było coś takiego, czego nie mogę do końca wyjaśnić. Był inny niż większość chłopców, których znałam. Poza tym nie uznał mnie za dziwaka, kiedy dowiedział się o incydencie z moim ojcem. 
Samo to było uśmiechem losu.
Może chodziło tu o jego nietypowy uśmieszek, na którego widok mój brzuch wypełniał się dziwnym uczuciem. Nic wielkiego, ale jednak coś. Coś, o czym im więcej myślałam, tym stawało się silniejsze. Może po prostu lubiłam jego obecność, która sprawiała, że czułam się bezpiecznie.
Przytuliłam się do niego. Bez wątpienia pomógł fakt, że oglądaliśmy The Walking Dead. Charlie poruszył się, wsuwając jedną nogę pod siebie. Jego jasne oczy omiatały moją twarz, dopóki nie spotkały mojego wzroku. 
- Oglądasz?- zapytał, najwyraźniej zauważając, że się w niego wpatrywałam.
- Ciebie czy serial? – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Odwzajemnił uśmiech i już, kiedy myślałam, że pochyli się i zrobi coś przed czym z pewnością będę musiała uciec, obrócił głowę w stronę telewizora.
- Nigdy jej nie lubiłem. – westchnął Charlie, odnosząc się do Beth.
Wiedziałam, że próbował rozluźnić atmosferę, bo tylko Bóg wie, jak przed chwilą wyglądał wyraz mojej twarzy. Chyba wystraszyłam go na śmierć, albo przynajmniej zabiłam impuls pewności siebie, który w sobie zebrał.
No, ale cóż ledwo się znaliśmy i szczerze mówiąc, więcej dowiedziałam się przez 2 tygodnie o Harry'm, niż mogłabym dowiedzieć się o Charlie'm przez następne dwa miesiące. Do tej pory nawet ze sobą za dużo nie rozmawialiśmy.
Właściwie to zastanawiam się dlaczego.
- Charlie? – pytam, nie chcąc dusić w sobie słów, które mam na końcu języka. Jestem pewna, że nie będzie miał nic przeciwko odpowiedzi na tak proste pytanie.
- Mhm? – mruknął pytająco, odwracając głowę w moją stronę. 
- Dzisiaj rozmawialiśmy więcej, niż przez ostatnie dwa tygodnie. – zdecydowałam się powiedzieć to nieco inaczej niż chciałam. Wydawało mi się, że zabrzmiało to całkiem nieźle.
Wzruszył ramionami i zwrócił się przodem do mnie. Zabrał swoją rękę z moich ramion sprawiając, że nasze ciała nie miały już ze sobą fizycznego kontaktu.
Wzruszyłam ramionami, ale nie przez to, że się zapomniałam, ale bardziej przez to, że czułam się, jakbym coś straciła. Było to coś dziwnego i nietypowego, niemniej jednak uśmiechnęłam się, kiedy zaczął odpowiadać na moje pytanie, ze skoncentrowanym wyrazem twarzy. 
- To jest po prostu nasza noc. – uśmiechnął się szeroko. Sięgnął po pilota i nacisnął przycisk, sprawiając, że kolorowy ekran zamienił się w głęboką czerń. Mój puls przyśpieszył na myśl o tym, co właśnie powiedział.
Oczywiście po okropnych szkodach, które wyrządziła mu ciotka na tle nie tylko seksualnym, ale też psychicznym, nie próbowałby tego samego na mnie. Mimo to, poczułam, że moje ciało cofa się w kierunku krawędzi łóżka. Oczy Charlie rozszerzyły się.
- Uh, nie. Rose przysięgam nie miałem tego na myśli. Chciałem tylko zapytać, czy chcesz coś zjeść. Widziałem, że nie oglądałaś. – wskazał ręką na telewizor po czym zaśmiał się cicho.
Poczułam jak ciepło wstępuje mi na policzki, kiedy starałam się unikać jego wzroku po części z zakłopotania, po części ze wstydu.
Automatycznie założyłam, że próbuje złożyć mi jakąś seksualną propozycję i biorąc pod uwagę fakt, że ledwo go znałam, byłoby to zrozumiałe. Ale teraz na pierwszy plan wysunęło się wykorzystywanie seksualne przez które przeszedł. Poczułam się okropnie.
Szczerze mówiąc, milej z mojej strony, byłoby pomyśleć, że chce mnie zamordować.
- Przepraszam. – wymamrotałam, wciąż patrząc w dół. W tym momencie chciałam wrócić do góry, do Harry'ego i schować twarz w jedną z poduszek na łóżku. Jego zapach wtopił się w ich tkaninę już po pierwszych dniach, co z pewnością zawdzięczać można jego ciągłemu tarzaniu się po łóżku.
Nie chciałam, żeby wszystkie moje myśli uciekały do Harry'ego. Tym bardziej, że nie wiedziałam o nim zbyt wiele. Nic nie mogłam na to poradzić. Nie miałam tego dziwnego uczucia w dole brzucha tak jak z Charlie'm, ale nadal było coś, co skupiało wokół niego większość mojej uwagi. 
Harry potrafił poprawić mi nastrój, jak nikt inny. Nie mogłam temu zaprzeczać. 
Wzdychając, zmusiłam się, aby podnieść wzrok na Charlie'go. Jego wyraz twarzy był łagodny i zdawał się wyrażać zrozumienie. Kąciki ust uniosły mu się w małym uśmiechu, sprawiając, że na moich ustach zadziało się to samo. 
Wyciągnął do mnie dłoń, którą chwyciłam, dzięki czemu mógł podnieść mnie z łóżka. 
- Nie musisz przepraszać. – oświadczył, kiedy obchodziliśmy łóżko, kierując się w stroną drzwi. Wbiłam wzrok w podłogę, ponownie unikając jego wzroku.
- Muszę. – wymamrotałam.
- Nie. – jego głos był trochę bardziej surowy, domagający się mojej uwagi. Nie był to ton głosu, który by mnie przestraszył, jednak sprawił, że poderwałam głowę, spotykając jego wzrok. Kącik jego ust delikatnie drgnął.
- Rozumiem twoje zachowanie. Moje ruchy nie były do końca jednoznaczne. - Wzruszyłam ramionami na to w jaki sposób próbował bronić mnie zamiast siebie. To było miłe, ale zarazem nie do przyjęcia.
- To nie było w porządku z mojej strony – oświadczyłam, patrząc śmiało przed siebie przy otwieraniu drzwi.
- A teraz chodźmy coś zjeść. – uśmiechnął się szeroko na moje słowa, idąc za mną schodami w dół, nie odzywając się już ani jednym słowem.
***
Miejsce, w którym byłam było zimne i ciasne.
Ściany, które zamykały moje ciało w ciasnej przestrzeni były zrobione z zimnego metalu. Powietrze było ciężkie i zapachem przypominało ziemię. Czułam mieszankę wilgoci błota i trawy.
Ściany otaczały mnie, sprawiając, że czułam się jak w klatce. Mała przestrzeń nie dysponowała żadnym światłem. Chciałam krzyknąć, ale moje gardło było suche i obolałe. A im mocniej walczyłam o jakiekolwiek słowo, tym bardziej gardło stawało się obdarte. 
Po chwili obcy smak wypełnił moje usta. Wyplułam go, a ciecz spłynęła w dół od ust, przez brodę aby na końcu zatrzymać się na moich ubraniach. Po chwili wyczułam metaliczny posmak i zdałam sobie sprawę, że to krew.
Zachłysnęłam się tą krwią. Moje gardło zapłonęło jeszcze większym bólem, niż dotychczas. Moje uszy wypełnił odgłos chlapnięcia czerwonej cieczy na buty. Podparłam się o jedną z zimnych ścian, wdzięczna, że jest tu chociaż tyle miejsca, aby to zrobić. 
Moje ciało drżało od niskiej temperatury i strachu, który przejmował nie tylko mój umysł, ale także moje ciało. Zamknęłam oczy.
Spróbowałam wyobrazić sobie jakieś spokojne, bezpieczne miejsce, wypełnione ciepłem. 
Zajęło mi to chwilę, ale mój mózg w końcu je zlokalizował. Poczułam jak moje ciało zatapia się w cieple innego ciała, a przez znajome okno wpada przyciemnione światło księżyca, które jest wystarczające, abym mogła zobaczyć mały pokój. 
- Jesteś bezpieczna. – wyszeptał do mojego ucha Harry, w tym samym momencie, w którym ból i niska temperatura wprawiły moje ciało w odrętwienie. 
- Rosie? Rosie? – krzyknął głos. Czułam jak ktoś potrząsa moim ciałem. Moje oczy otworzyły się, spotykając głęboką zieleń wzroku Harry'ego. Jego oczy, pełne zdziwienia i niepokoju były rozmiaru ćwierćdolarówek. 
- Wszystko w porządku? Co się stało? – zapytał słabym, łamiącym się głosem. 
- Ja... Nie wiem. – wyjąkałam, wczepiając się w niego tak mocno jak tylko mogłam. Próbowałam przypomnieć sobie, co się stało, owijając ręce wokół jego ramion. Moje oczy skanowały pokój szybkimi ruchami, próbując rozpoznać otoczenie i upewnić się, że to nie sen.
- Co się stało? – zapytałam, czując jak oczy palą mnie od wzbierających się łez.
Harry spojrzał na mnie jakbym oszalała i zmarszczył brwi ze zdezorientowania.
- Naprawdę nie wiem... - wymamrotałam, czując strach – Harry, co się stało? – tym razem zapytałam z większą natarczywością. 
- Miałaś jakiś sen. – oświadczył, siadając z powrotem na łóżku. Przesunął swoje dłonie w dół moich ramion i wsunął je w moje dłonie, splatając ze sobą nasze palce. Czekał na moją reakcję. Szok nadal wymalowany był na jego twarzy.
- Pamiętasz co ci się śniło? – zadał drugie pytanie, kiedy nie zareagowałam.
Całym sercem chciałam powiedzieć, że nie i pragnęłam, żeby była to szczera odpowiedź. Nie chciałam pamiętać zimnych ścian i niskiej temperatury. Zapachu ziemi, gęstego i metalicznego smaku krwi, wylewającej się z moich ust.
Myślałam, że umieram....
Tlen ulatniał się, a może był trucizną...
-Tak. – odpowiedziałam po dłuższej chwili, kiedy znudziła mi się pościel, w którą się wpatrywałam. Podniosłam wzrok na Harry'ego, chcąc sprawdzić, czy zmienił się wyraz jego twarzy.
Wyglądał jak połączenie ciekawości ze strachem.
- Co to było? – zapytał powoli.
Przełknęłam głośno ślinę i znowu wbiłam wzrok w pościel. Pamiętałam prawie każdy wyszyty na niej wzorek, a zmieniałam ją jakiś tydzień temu. To udowadnia jak bardzo Harry wprawia mnie w zakłopotanie, sprawiając, że muszę odwracać od niego wzrok. 
- Byłam zamknięta w pudle jak jakiś przedmiot. Było zimno. Powietrze było toksyczne i za każdym razem kiedy nabierałam tchu, czułam się jakby to był ostatni raz.
Spojrzałam na Harry'ego w oczekiwaniu na odpowiedź, ale tym razem to on był tym, który wpatrywał się w pościel. Wyglądał na pogrążonego w myślach. Jego wyraz twarzy sprawił, że przerwałam na chwilę, ale ostatecznie zdecydowałam się dokończyć opowieść.
Albo teraz, albo nigdy.
- Moje ciało zdrętwiało, a potem moje usta wypełniły się jakimś okropnym płynem, który miał metaliczny posmak. Początkowo nie mogłam rozpoznać co to jest.
- Krew. – wymamrotał, przerywając mi.
- Taa. – mruknęłam w odpowiedzi. – Nie zdawałam sobie z tego sprawy, dopóki nie zaczęła mnie dusić. Wyplułam ją na moje buty. Myślę, że to było o wiele gorsze niż fakt, że zostałam gdzieś uwięziona. – wzdrygnęłam się na samą myśl, ale zmusiłam się, żeby kontynuować. 
- A potem pojawiłam się tutaj, ale wciąż czułam jakby moje ciało zostało w tamtym pudle. Zaczęło coraz bardziej drętwieć, powietrze stawało się coraz cięższe, ale byłam spokojna. Łóżko tutaj było wygodne i.... – przerwałam, wiedząc, że to co zamierzam powiedzieć nie za bardzo wpasuje się w naszą przyjacielską relację. 
- Co? – zapytał Harry, wyglądając na zirytowanego faktem, że przerwałam w połowie zdania.
- Uh... - wyjąkałam, poszukując odpowiednich słów. – Ty też tam byłeś... dzięki tobie czułam się bezpiecznie. – nie kłamałam, mówiąc te słowa. Po prostu pominęłam fakt, że trzymał mnie w ramionach i to, co powiedział.
- To wszystko? – zapytał. Zachowywał się tak, jakby od tego zależało jego życie, którego ogólnie rzecz biorąc nawet nie ma.
- Um, tak. – skłamałam.
Jego oczy studiowały mnie przez chwilę, po czym przeniósł wzrok na ścianę. 
- W takim razie chyba musiałaś spać, wchodząc tutaj. Chwilę wcześniej przyszedł Twój wujek, zabrał miotłę i zostawił otwarte schody.
- Wiem, słyszałam kroki, ale szczere mówiąc nie byłam w nastroju, żeby to sprawdzać. Pewnie zapomniał szufelki czy coś. – chciałam się zaśmiać na jego dziwaczne słowa, ale to nie był odpowiedni odpowiedni czas, ani nastrój.
Zamiast tego ścisnęłam mocniej jego dłonie, dając mu znak, żeby kontynuował. 
- Musiałaś jakoś dotrzeć do łóżka. Nie widziałem cię, dopóki kilka minut temu nie zaczęłaś krzyczeć Myślałem, że zadławisz się na śmierć, czy coś... - błądził, a przez jego twarz przeszedł wyraz bólu, kiedy odwrócił wzrok.
- Zacząłem tobą potrząsać, próbowałem cię obudzić. Myślałem, że nie dam rady cię uratować. Cholernie mnie to wkurzyło. Znienawidziłbym siebie, gdybym pozwolił ci umrzeć.
- Nie musiałbyś mi na nic pozwalać. - odparłam bez zastanowienia. - Harry, to nie było zależne od ciebie, ani nie było twoją winą... ale dziękuję, że mnie obudziłeś. Uratowałeś mnie. 
Mały uśmiech pojawił się w kącikach jego ust, wyglądał prawie jak dziecko.
- Naprawdę? – to jedno słowo było wypełnione ogromnym entuzjazmem.
- Naprawdę.
Jego oczy zabłysły na moją odpowiedź. Puścił moje dłonie tylko po to, aby owinąć swoje wokół mojej talii, przyciągając mnie silnie do siebie. Jak tylko zdałam sobie sprawę, że to przytulenie, niezdarnie owinęłam ręce wokół jego szyi.
- Dziękuję – wymamrotałam w jego miękką skórę. Zachichotał cicho, prawdopodobnie przez mój oddech łaskoczący jego delikatną skórę szyi. 
- To ja dziękuję, że się obudziłaś. 
Uśmiechnęłam się do siebie, wiedząc, że nie może tego zobaczyć.
- Wiesz co to oznacza? – zapytałam nagle, czując, że Harry przypuszczalnie zna odpowiedź na to pytanie. Jego ciało zesztywniało i wziął głęboki oddech.
- Nie. – potrząsnął głową. - Ale myślę, że przez jakiś czas nie będziesz potrzebowała snu. – zaskoczyły mnie jego słowa. Odsunęłam się, marszcząc brwi. Zmierzył wzrokiem przestrzeń, którą między nami zrobiłam i poruszył się nerwowo.
- Dlaczego nie?
- No wiesz... złe sny i takie tam. – zaśmiał się, próbując rozluźnić atmosferę, ale biorąc pod uwagę koszmar, który przed chwilą przeżyłam... nie było mowy, że mogłabym się zmusić do śmiechu. Wzruszyłam tylko ramionami, co sprawiło, że przez jego twarz przeszedł smutek.
- Nie pamiętam nawet, co się stało po tym jak poszłam z Charlie'm po jedzenie. – powiedziałam przez przypadek. Harry podniósł wzrok znad wzorków na pościeli, po których jeździł palcem. Tak samo jak ja, jakiś czas temu.
A ja tak. – zaśmiał się szczerze. Uniosłam brwi, będąc w lekkim szoku. Pozwoliłam nawet, aby cichy śmiech opuścił moje usta. Mina, którą zrobił była zabawna. Jakby bawił go fakt, że wie coś, czego nie wiem ja.
Czekaj. Co? – zapytałam, zastanawiając się, co się mogło zdarzyć.
- Zawsze przechodzisz od razu do rzeczy. – oświadczył rzeczowo. – Można zdecydowanie powiedzieć, że jesteś napaloną nastolatką. Wszystko o czym myślisz to seks. Jak nazywała się ta piosenka? Wszystko czego ona chce to seks, seks, seks.... – zanucił, a na jego twarzy pojawił się zadowolony z siebie uśmieszek. 
W odpowiedzi przewróciłam oczami i uderzyłam go w ramię. Sarkastycznie udał zranionego, co powoli stawało się naszą tradycją. 
- Poszliście, wzięliście jedzenie, a potem wciągnęło was oglądanie Pamiętnika. 
- Nie oglądałeś nigdy Pamiętnika? – zapytałam, zdając sobie sprawę, że wyglądał na trochę zagubionego, kiedy wypowiadał ten tytuł.
- Nie. – wzruszył ramionami. – Naprawdę powinnaś zorganizować mi tu telewizor i może jeszcze jakieś gry, czy coś. – znowu przewróciłam oczami i zaśmiałam się.
- Przyniosę ci Playboya, jak już w nim będę. 
- Dla mnie okej. – wyszczerzył zęby w uśmiechu, puszczając mi oczko. Nie zawracałam sobie nawet głowy, żeby odpowiedzieć. Uniosłam swoje nogi nad jego nogami, podczas, gdy on próbował znaleźć wygodną pozycję. Znalazłszy ją, założył ręce za głowę i zamknął oczy. 
- Przypuszczam, że zasnęłaś, bo Charlie przyniósł cię do twojego pokoju. Wtedy pewnie zaczęłaś lunatykować i przyszłaś do góry. Bez urazy, ale nie jestem Edwardem Cullenem. Nie lubię obserwować śpiących ludzi. Myślę, że widziałem ich już wystarczająco dużo, jeśli wiesz co mam na myśli.
Przesunął swoim palcem po szyi i zrobił minę, aby podkreślić fakt, że palec był nożem, który go zabił.
- Nie jesteś zbyt sentymentalny. – oświadczyłam. Wzruszył ramionami, kładąc się na łóżku i wzdychając.
- Nauczysz się tego.
Zastanawiałam się nad tym, co powiedział, myśląc o wszystkich tych rzeczach, których musiałam nauczyć się nie brać pod uwagę, albo wyprzeć ze świadomości. To miało sens. Tak samo pewnie było w jego przypadku. Szanowałam to, ale w pewnym sensie chciałabym, żeby był choć trochę bardziej uczuciowy i otwarty. 
Wciąż nawet nie powiedział mi, co się z nim stało i dlaczego tu jest. Wróciłam myślami do tego, co opowiadał mi o sobie i swoim tacie i o tym, że mieli tu własny kącik. Może dlatego wciąż tu jest. 
Materac zaskrzypiał, kiedy Harry czołgał się na nim obok mnie, nie przejmując się, czy mi się to podoba czy nie. Zaczęłam protestować, ale ucichłam, kiedy usadowił się w rozsądnej odległości ode mnie.
Nasze ramiona dotykały się, a nasze nogi były w połowie splecione, ale nie przeszkadzało mi to tak bardzo, jak prawdopodobnie powinno. Wciąż zastanawiałam się, dlaczego jeszcze nie spanikowałam przez fakt, że leżę obok ducha. 
Może to kiedyś nastąpi, a może byłam jedną i jedyną osobą, która potrafiła to zaakceptować.
Chciałam zapytać go o jego tatę. Była to nowa, świeża myśl, która krążyła w mojej głowie. Obróciłam głowę w jego stronę, zaczynając mówić, ale słowa ugrzęzły w moim gardle na to, co zobaczyłam.
Szybko zapadł w sen. Zielone oczy zostały przykryte zasłoną, składającą się z bladych powiek i długich ciemnych rzęs. Jasnoróżowe usta były złączone. Jego oddech był miarowy i ciężki, klatka piersiowa unosiła się i opadła we własnym rytmie. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok.
Ułożyłam się na łóżku w wygodniej pozycji i zaczęłam zamykać oczy, aby dołączyć do jego drzemki, dopóki słowa, które wcześniej wypowiedział nie rozbrzmiały w mojej głowie, sprawiając, że mój zmęczony umysł całkowicie się rozbudził.
- Myślę, że przez jakiś czas nie będziesz potrzebowała snu.