Stałam w sekretariacie, czekając, aż sekretarka wydrukuje
mój plan zajęć. Rozglądałam się po pomieszczeniu, rzucając szybkie spojrzenia
naokoło. To był taki mój nawyk i byłam prawie pewna, że będzie on towarzyszył
mi podczas całego dnia w szkole.
Robiłam to zawsze wtedy, kiedy nauczyciel szukał po klasie
kogoś, kogo mógłby wziąć do odpowiedzi, a także wtedy, kiedy czułam, że ktoś
się na mnie gapi. Tym razem rozglądałam się po prostu dlatego, bo nie
wiedziałam, co innego mogłabym robić. O dziwo, nikt kto wchodził do środka nie
nazywał mnie dziwakiem, ani mordercą.
Przychodzący tu ludzie rzucali w moim kierunku sporadyczne
spojrzenia, kilkoro z nich posyłało mi nawet małe uśmiechy, po czym odchodzili
w swoją stronę. Właściwie czułam się dziwnie, nie będąc zaczepiana, ani
przezywana. Ale lubiłam to dziwne uczucie, z którym nie było mi dane dorastać.
- Tu jest twój wykaz i plan zajęć. – odezwała się kobieta
zza biurka, przerywając moje myśli. Wzięłam do ręki zestaw wskazówek, (papier
wciąż był ciepły od drukarki) po czym wymamrotałam krótkie dziękuję i odeszłam.
Moje oczy skanowały kartkę, próbując rozróżnić numery klas.
Straciłam już jakieś 30 minut przez brak wiedzy, gdzie
dokładnie znajdowało się pomieszczenie 206…. I najprawdopodobniej zaraz stracę
następne 30 minut moich pierwszych zajęć. Obróciłam się, aby zapytać
sekretarki, gdzie mam iść, w samą porę, żeby zobaczyć, jak znika w innym pokoju.
Jeśli naprawdę przejmowałabym się dotarciem do klasy,
poszłabym za nią i zapytała o wskazówki, ale westchnęłam i obróciłam się w
stronę drzwi, które wyprowadzały z tego małego, ciasnego pomieszczenia
uważanego za biuro. Szkoła sama w sobie była właściwie całkiem duża, ale czułam
się duszona przez ściany.
Rozejrzałam się po korytarzu, który okazał się pusty i wtedy
przypomniałam sobie o polityce 10 minut i jak rygorystycznie była ona
przestrzegana. Jeśli chciałaś wyjść z klasy, na przykład do łazienki, nawet w przeciągu
ostatnich 10 minut zajęć, musiałaś poczekać, aż one miną, ponieważ nie mogłaś
wyjść podczas trwania lekcji.
Nawet Lisa wspomniała poprzedniej nocy, że większość
nauczycieli nie pozwalało na wychodzenie z klasy do łazienki, albo do szafki,
jeśli nie był to absolutnie nagły wypadek. To sprawiało, że trochę się
zirytowałam, biorąc pod uwagę fakt, że w mojej poprzedniej szkole, łazienka
była miejscem, gdzie spędzałam większość czasu.
Okazała się ona być dobrą kryjówką, kiedy ludzie znęcali się
nad tobą, ale jedzenie w niej było zdecydowanie najgorszą rzeczą, jaką mogłaś
zrobić. Spróbowałam tego tylko jeden jedyny raz i prawie zadławiłam się moją
kanapką, kiedy załam sobie sprawę, gdzie właściwie byłam. ‘Wredne Dziewczyny’ w
porównaniu do mnie, nie wiedziały kompletnie nic o tych sprawach.
Nie były w sytuacji, w której jestem ja. Popularność jest
moim najmniejszym problemem.
Biorąc głęboki wdech, ruszyłam korytarzem, słuchając odgłosu
moich kroków, który odbijał się echem od ścian i rozbrzmiewał w pustej
przestrzeni. Moje oczy skanowały szafki. Niektóre z nich wyglądały na o wiele
bardziej zmaltretowane od innych.
Jasnoniebieska farba, pokrywająca ich powierzchnię była
zdrapana, a na kilku widoczne były czarne rysy. Zerknęłam na mój wykaz, żeby
sprawdzić jaki mam numer, z nadzieją, że nie będę miała szafki na dole.
167.
Sądząc po rozkładzie szkoły i, że mieści ona w sobie cztery
tysiące ludzi, moja szafka była w podziemnej części, prawdopodobnie na tym
samym korytarzu. Zaczęłam przesuwać wzrokiem po numerach, w końcu spostrzegając,
że liczby 2-cyfrowe zmieniają się na 3-cyfrowe.
Oceniając sytuację, szczęśliwa stwierdziłam, że moja była u
góry. Nagle poczułam wdzięczność, że nie dostałam parzystego numerka. Szybko
zmieniłam jednak zdanie, kiedy zobaczyłam przeznaczoną mi szafkę. Przód był
poważnie uszkodzony, niebieska farba ledwo widoczna, a w środku ozdabiało ją
graffiti.
Z pewnością też zamek został zmieniony, albo uszkodzony.
Przekręcając pokrętło w próbie wprowadzenia kombinacji odkryłam, że zamek
rzeczywiście był zepsuty. Pokrętło poruszało się swobodnie, zbyt swobodnie tak,
że nawet po zamknięciu szafka pozostawała otwarta, na co westchnęłam.
Korytarz wciąż był tak pusty jak nigdy. Spojrzałam w dół na
mój plan zajęć, żeby zobaczyć, gdzie muszę iść, aby znaleźć moją pierwszą salę.
Podczas błąkania się bez celu korytarzem i przesuwaniu wzrokiem po numerach
klas, mogłam stwierdzić, że prawdopodobnie muszę iść na górę.
Sądząc po numerach klas, które widziałam dotychczas wydawało
się, że powinny być one na piętrz. System liczbowy tego miejsca był dziwny.
Zaczynał się od około 150 i kończył jakoś na 250, a ja byłam przy klasie numer
200. Co znowu skłaniało mnie do tego, że prawdopodobnie powinnam wejść na
piętro.
Powoli brnęłam obok wypełnionych klas, nie zaglądając do
środka, aby nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z uczniami, ani tym bardziej z
nauczycielami. Nie chciałam być wezwana za przeszkadzanie w zajęciach, albo
błąkanie się po korytarzach podczas trwania lekcji.
- Nie ma miejsca, w który powinnaś teraz być? – zapytał ktoś
zza moich pleców, kiedy moja prawa stopa dotknęła pierwszego stopnia schodów.
Głos był srogi i kobiecy, ale też znajomy. Obróciłam się i zobaczyłam szeroko
uśmiechniętą twarz Lisy.
- Naprawdę musisz to robić? – zapytałam, próbując utrzymać
gniewny wyraz twarzy, na co ona zachichotała.
- Hej, nie bądź na mnie zła. Wyszłam z zajęć, żeby pomóc ci
znaleźć twoją klasę. – skinęłam głową, a moje usta uformowały się w kształt literki
‘O’.
- Nie wagarujesz, prawda? – zapytałam, czując, że w moim
wnętrzu pojawiła się iskierka paniki. – Nie chcę, żebyś wpadła w kłopoty, przez
to, że mi pomagasz. – zaśmiała się na moje słowa, po czym ruszyła w moim
kierunku, kręcąc przecząco głową, jakby właśnie to zrobiła.
- Nie. Miałam zajęcia z panią Turner i dziś rano zapytałam
jej wcześniej, czy po przydzieleniu zadań mogę wyjść i ci pomóc.
- I zgodziła się? – zapytałam, przypominając sobie, jak
mówiła o tym, że prawie wszyscy nauczyciele tutaj są naprawdę surowi.
- Nie, stoję tutaj, ponieważ taką miałam zachciankę. –
odpowiedziała sarkastycznie. Przewróciłam na nią oczami i wręczyłam jej mój
plan, po czym zaczęłam ponownie wchodzić po schodach. Tym razem dotarłam na
pierwsze piętro, zanim zatrzymałam się, czekając, aż do mnie dołączy.
- Co sprawia, że myślisz, że twoje zajęcia są na piętrze? –
zapytała, wciąż nie ruszając się z miejsca. Zmarszczyłam z dezorientacją brwi.
- Uh, numery klas. – oświadczyłam, nieco zdumiona. Zaśmiała
się lekko, dając znak dłonią, że mam wrócić do niej na dół.
- Najwyraźniej źle je odczytujesz. Większość klas, gdzie
mają lekcje starsze roczniki jest na dole. Po drugiej stronie korytarza. Na
piętrze mają zajęcia pierwszaki i drugie klasy. Tak jakby z jakiegoś głupiego
powodu chcieli nas od siebie oddzielić.
- Z jakiegoś głupiego powodu? – powtórzyłam z
ciekawością. Westchnęła, wzruszając ramionami i zaczęła iść w stronę korytarza,
w którym byłyśmy chwilę wcześniej.
- Naprawdę nie mam pojęcia. Bójki i te sprawy. Oh i pewnego
razu dyrektor wszedł do jednej z sal na dole i znalazł laskę z pierwszej klasy,
która robiła loda komuś ze starszych klas.
Wytrzeszczyłam oczy na jej słowa, a ona zaśmiała się, widząc
moją reakcję.
- Obiecuję, że nasza szkoła zazwyczaj taka nie jest. To było
wtedy, kiedy ja sama byłam pierwszakiem i jakaś dziewczyna, z którą miałam
zajęcia założyła się ze swoją przyjaciółką, że zrobi coś niegrzecznego z kimś
ze starszej klasy. Zrobienie loda to najwięcej, co udało się jej osiągnąć.
- Przynajmniej wtedy, kiedy byli w szkole. – wymamrotałam
pod nosem, kiedy kontynuowałyśmy naszą drogę korytarzem, skręcając i wchodząc w
następny. Ten był taki sam jak poprzedni, z rzędem obdrapanych, starych szafek,
który przerywały od czasu do czasu drzwi od klas. Przez ściany dało się też
usłyszeć trwające lekcje.
Jedyną różnicą były numerki na drzwiach.
- Dobra, więc twoje pierwsze zajęcia powinny być na końcu
korytarza. Zapewniam cię, że pani Jacobs nie jest taka zła. Miałam z nią raz
biologię i była naprawdę miła, po prostu upewnij się, że robisz to, co karze i
dobrze wykonujesz swoje zadania.
Kiedy dotarłyśmy do końca korytarza, wskazała na klasę ze
ściągniętą na dół żaluzją zasłaniającą małe drewniane okienko w drzwiach.
- Zasłania je, żeby nic nas nie rozpraszało. – poinformowała
mnie, kiedy wyciągnęłam się, aby spróbować zajrzeć do środka.
- Prawdopodobnie będziesz miała nieobecność na jej
dzisiejszych zajęciach, ale usprawiedliwią cię. Następną lekcję masz w 209. Oh
z panem Turnerem, mężem mojej nauczycielki. Jest bardzo zabawny i jestem pewna,
że go polubisz. Uczy zaawansowanego angielskiego, więc prawdopodobnie będziesz
czytać takie rzeczy jak Romeo i Julia
oh i moje ulubione W kleszczach lęku
Henry’ego Jamesa.
- To nie jest horror? – zapytałam, mgliście przypominając
sobie przerażające obrazki na okładce tej klasyki. Lisa wzruszyła ramionami i
ruszyła korytarzem aby pokazać mi, gdzie jest klasa.
- Tak, ale raczej o duchach i w ogóle. Chyba nie wierzysz w
duchy?
Jej pytanie spowodowało, że zabrakło mi słów, aby
odpowiedzieć. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam wzrok od jej palącego
spojrzenia. Moje myśli powędrowały do Harry’ego, co wywołało u mnie złość.
Naruszył moją prywatność bez jakiegokolwiek pozwolenia i
wykradł mój najmroczniejszy sekret, co naprawdę powstrzymywało mnie od
przebaczenia mu. Szczerze mówiąc, chciałam mu wybaczyć i prawdopodobnie to
zrobię, ale zwykła myśl o tym powstrzymywała mnie od podjęcia jakichkolwiek
działań w tym kierunku.
- Wyglądasz jakbyś właśnie zobaczyła jednego z nich. – zauważyła
Lisa, pokazując ręką, że wyglądam jakbym wrosła w ziemię. Szybko zamrugałam
oczami i wymusiłam uśmiech.
- Myślę, że wierzę w duchy. – wymamrotałam, wbijając wzrok w
podłogę.
Nie mogłam temu zaprzeczyć biorąc pod uwagę to, że miałam
jednego z nich w swoim własnym pokoju. Czułam się do bani, mówiąc, że Harry nie
był prawdziwy, podczas gdy mogłam go fizycznie dotknąć. Uciekłam od niego,
mimo, że byłam dosłownie jedyną osobą, jaką miał.
Szczerze mówiąc, rozumiałam, dlaczego nie mam zbyt wielu
przyjaciół.
Nie byłam duszą towarzystwa.
- Wierzysz w te złe demony, czy w te, które utknęły
pomiędzy? No wiesz, w te dobre? – próbowała sprecyzować pytanie. Wróciłam do
niej wzrokiem i westchnęłam w duchu, akceptując fakt, że jest tym bardziej
zainteresowana, niż pomocą znalezienia mojej klasy.
- Nie wiem, Lisa. – oświadczyłam, próbując dać do
zrozumienia, że nie chcę rozmawiać na ten temat. Wyglądała na trochę
zdenerwowaną, że nie chcę odpowiedzieć na jej pytanie, albo raczej na żadne z
nich, ale pokręciła głową, zgadzając się ze mną.
- Cóż, mam jakieś 10 minut, żeby pokazać ci, gdzie będziesz
miała 4 następne lekcje, a potem wrócisz na angielski do pana Turnera. Pewnie
poda wam tytuły książek, które będziecie czytać przez następne 9 tygodni,
żebyście mogli się z nimi zapoznać w
weekend. Ale prawdopodobnie nad pierwszą zaczniecie pracować dopiero w
następny poniedziałek.
- Brzmi wspaniale. – rozpromieniłam się. – A teraz chodźmy
znaleźć resztę klas.
Poprowadziła mnie korytarzem, aby pokazać mi gdzie będę
miała anatomię i historię Europy, a także gdzie jest kronika szkolna i
biblioteka, do której miałam pójść podczas wolnej lekcji. Ale biorąc pod uwagę
fakt, że okienko będę miała dopiero na szóstej lekcji, wiedziałam, że
prawdopodobnie po prostu wrócę szybciej do domu.
- I to by było na
tyle. – uśmiechnęła się Lisa, oddając mi mój plan. Biorąc go od niej, wymusiłam
uśmiech na twarzy. – Cóż, lepiej wrócę o klasy i pozbieram swoje rzeczy, zanim
zadzwoni dzwonek. – przytaknęłam głową, a ona odwróciła się na pięcie i ruszyła
korytarzem przed siebie.
Spoglądając na zegar zawieszony na ścianie, zdałam sobie
sprawę, że zostały 2 minuty do dzwonka, po którym będę potrącana i popychana
przez innych uczniów, próbujących dostać się na swoje następne lekcje.
Zdecydowałam, że najlepszą opcją będzie poczekanie przy klasie pana Turnera.
Miałam nadzieję, że polubię jego zajęcia, a także inne które
są jeszcze przede mną. Ten rok sam w sobie, powinien być lepszy, szczególnie
przez to, że nie zostałam przezwana przez cały dzień przez żadnego ucznia, co
było rzadkim wydarzeniem, a poza tym nie miałam mieć żadnych zajęć z matematyki,
ponieważ miałam już zaliczoną wymaganą normę.
Matematyka była jedną z tych rzeczy, przez które nienawidziłam
szkoły. Po 6 klasie stawała się zupełnie niepotrzebna, a po zakończeniu nauki
nikt nie pamiętał tych wszystkich wzorów i równań. Chciałam zagłębić się
bardziej w moją nienawiść do tego przedmiotu, ale przeszywający odgłos dzwonka
wybuchł w moich uszach.
W ułamku sekundy otworzyły się drzwi, przez które zaczęli
wysypywać się uczniowie. Drzwi pana Turnera były jednymi z tych, które nie
otworzyły się od razu, ale kilka chwil później, kiedy zapukał w nie jakiś
chłopak. Był wysoki i wysportowany. Miał ciemne włosy i oczy tego samego
koloru. Zerkając na mnie, uśmiechnął się.
Zaskoczył mnie ten gest, ponieważ nie przywykłam do takiego
zachowania i niezręcznie zmusiłam się, aby je odwzajemnić. Roześmiał się i
przeniósł swoją uwagę ode mnie z powrotem na otwarte drzwi, gdzie uczniowie
przeciskali się obok niego, aby dołączyć do masy ciał na środku korytarza.
Podążając za chłopakiem, weszłam o klasy. Nikt mnie nie
przewrócił, ani nie wytrącił książek z moich rąk, więc uniknęłam zbierania ich
z podłogi. Odetchnęłam z ulgą, kiedy bezpiecznie zajęłam miejsce z tyłu klasy.
Siedziałam w ostatnim rzędzie, najbliżej okna i najdalej od biurka nauczyciela.
Byłam zadowolona z mojego wyboru, kiedy reszta klasy
wypełniła się w przeciągu minuty. Mogłam przyjrzeć się ludziom i ocenić kto jest
kim. Najwyraźniej chłopak, który zapukał w drzwi i uśmiechnął się do mnie, należał
do grupki tych popularnych.
Nie zamierzałam nad nimi dramatyzować. Nie podstawiali nóg
kujonom, ani nie posyłali wrednych spojrzeń ludziom, którzy byli spoza ich
grupki. Ale swoją drogą ubierali i zachowywali się tak, że z łatwością można
było powiedzieć, że nie byli przeciętnymi uczniami. Większość z nich siedziała
na środku klasy, rozmawiając ze sobą.
Z tego, co mogłam usłyszeć, opowiadali o tym co robili tego
lata i kogo spotkali. Dziewczyny plotkowały o chłopakach, których widziały, a
kilka z nich rozmawiało o uczelniach, na które składały papiery. Moim zdaniem
były to typowe tematy rozmów.
Biorąc głęboki wdech, zgarbiłam się na moich krześle, kiedy
nauczyciel wszedł do środka. Pan Turner wydawał się pasować do swojego nazwiska.
Był wysoki i szczupły z odpowiednimi proporcjami ciała. Jego włosy były ciemne
i wyglądał jakby miał najwięcej 30 lat. Uśmiechał się do każdego z osobna,
kiedy jego jasnoniebieskie oczy skanowały klasę.
- Tak więc, jesteście moją wyjątkową klasą. – ogłosił, jego głos był łagodny, ale
wymagający uwagi. Ludzie obok mnie wymamrotali odpowiedzi, a kilkoro z przodu
odpowiedziało na tyle głośno, żeby mógł to usłyszeć. Potrząsnął głową i złączył
dłonie razem, czekając, aż dziewczyny przestaną szeptać.
Po kilku sekundach zdały sobie z tego sprawę i zamilkły.
Jego uśmiech pojawił się ponownie i wziął głęboki oddech, zanim zaczął mówić
ponownie.
- Jestem pan Turner i oczywiście będę was uczył anielskiego,
tak jak macie to zapisane w swoich planach. – klasa zachichotała na jego uwagę.
- Jesteście klasą zaawansowaną, więc powinniście wiedzieć,
że będę oczekiwał od was więcej niż od innych. Jak to zwykle bywa, jeśli
będziecie źle się zachowywać, zostaną wyciągnięte z tego konsekwencje i
prawdopodobnie traficie do dyrektora. Nie zamierzam tu siedzieć i przechodzić
przez wszystkie procedury, ponieważ musimy zacząć nasze zajęcia… a nie spać.
Klasa zaśmiała się ponownie, ale ja nieco zdenerwowałam się
tym, że zaczniemy pracować już pierwszego dnia. Nie ma znaczenia jak dużo lodów
zjem, kiedy wrócę do domu. Nie uczynią mnie one szczęśliwe z powodu szkoły.
Prychając, zwróciłam moją uwagę od bazgrania po mojej ławce z powrotem do pana
Turnera.
- Większość z was wie, albo słyszała, że na tych zajęciach
będziemy głównie czytać i omawiać powieści. W przeszłości zawsze zadawałem Romeo i Julię na pierwszy dzień, ale w
tym roku, pomyślałem, że mógłbym to zmienić. W tym roku… - podszedł do swojego
biurka i wyciągnął spod niego pudełko, umieszczając je na blacie.
- Rozdam wam moje osobiście ulubione… W kleszczach lęku.
Rozejrzałam się po innych w klasie. Kilkoro wyglądało na
znudzonych, jakby nic ich to nie obchodziło, a inni wyglądali na trochę
przestraszonych. Zastanawiałam się dlaczego, wracając myślami do tego, co
powiedziała Lisa. Mówiła, że kocha tę książkę.
Bez namysłu, podniosłam rękę.
- Tak? – pan Turner uśmiechnął się do mnie. Kilku ludzi
obróciło się na swoich miejscach, żeby zobaczyć do kogo mówi. Poczułam jak
ciepło ogarnia moje policzki, ale odepchnęłam uczucie zażenowania i zadałam
moje pytanie:
- O czym jest ta książka? – podekscytowanie pojawiło się na
jego twarzy.
- O duchach.
__________________
Jeśli przeczytałaś to proszę zostaw komentarz! :)
~~
Tak, Harry będzie w następnym rozdziale.
nie moge sie doczekac Harry'ego jest taki inny w tym ff :)
OdpowiedzUsuńCiekawe kim był ten chłopak który sie usmiechnął, nie wiem wydaje mi sie że jeszcze się pojawi, hahaha :)
A myślałam że doczekam się Harrego w tym rozdziale xDD
OdpowiedzUsuńAle cóż ten jest świetny XDD
Czekam na next <3 @TakeMeLIAM1d
Świetny :D
OdpowiedzUsuńSwietne nwm czemu ale takie ... mroczne
OdpowiedzUsuńCzekam na wiecej Harry'ego xx
Świetny !!! <3
OdpowiedzUsuńNo no, robi się ciekawie!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej Harry`ego :( @ohlittlepayneon
rozdzial genialny czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚwietne tłumaczenie. Więceeeeej Harry'ego hah
OdpowiedzUsuńMoże będą razem z Harrym omawiać książkę
OdpowiedzUsuńHarry ! Więcej !
OdpowiedzUsuńświetny. podoba mi się. czekam na następny. :
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzil *-*
OdpowiedzUsuńSzkoda ze nie bylo w nim Harrego ale i tak swietny.....
Ciekawe co to byl za chlopak ktory usmiechnal...
Jeszcze tak ksiazka....
Czekam na nastepny ;)
@andrejjj99
Okej, mam tyle spraw, o których muszę powiedzieć, więc je ponumeruję.
OdpowiedzUsuń1. Muszę jakimś cudem zdobyć tą książkę "W kleszczach lęku", po prostu muszę.
2. Kolejny chłopak, który pojawia się tutaj, już będzie razem trzech. I zapewne każdy będzie rywalizował o Rose.
3. Cieszę się, że w następnych rozdziale będzie już Harry, bo po każdym rozdziale z nim jestem podjarana.
4. Biedna Rose, ma traumatyczne przeżycia ze szkoły. Ja niby tak nie mam, ale rozumiem ją i współczuję.
5. Ciągle jestem ciekawa co się w końcu stało z jej ojcem.
Dziękuję skarbie i koocham <3
@mysweetloouis
chcę już next ;((
OdpowiedzUsuńNaprawdę kocham to opowiadanie <3 szkoda tylko że rozdziały są tak rzadko :/
OdpowiedzUsuń