24.05.2014

Rozdział 6

Stałam w sekretariacie, czekając, aż sekretarka wydrukuje mój plan zajęć. Rozglądałam się po pomieszczeniu, rzucając szybkie spojrzenia naokoło. To był taki mój nawyk i byłam prawie pewna, że będzie on towarzyszył mi podczas całego dnia w szkole.  
Robiłam to zawsze wtedy, kiedy nauczyciel szukał po klasie kogoś, kogo mógłby wziąć do odpowiedzi, a także wtedy, kiedy czułam, że ktoś się na mnie gapi. Tym razem rozglądałam się po prostu dlatego, bo nie wiedziałam, co innego mogłabym robić. O dziwo, nikt kto wchodził do środka nie nazywał mnie dziwakiem, ani mordercą.
Przychodzący tu ludzie rzucali w moim kierunku sporadyczne spojrzenia, kilkoro z nich posyłało mi nawet małe uśmiechy, po czym odchodzili w swoją stronę. Właściwie czułam się dziwnie, nie będąc zaczepiana, ani przezywana. Ale lubiłam to dziwne uczucie, z którym nie było mi dane dorastać.
- Tu jest twój wykaz i plan zajęć. – odezwała się kobieta zza biurka, przerywając moje myśli. Wzięłam do ręki zestaw wskazówek, (papier wciąż był ciepły od drukarki) po czym wymamrotałam krótkie dziękuję i odeszłam. Moje oczy skanowały kartkę, próbując rozróżnić numery klas.
Straciłam już jakieś 30 minut przez brak wiedzy, gdzie dokładnie znajdowało się pomieszczenie 206…. I najprawdopodobniej zaraz stracę następne 30 minut moich pierwszych zajęć. Obróciłam się, aby zapytać sekretarki, gdzie mam iść, w samą porę, żeby zobaczyć, jak znika w innym pokoju.
Jeśli naprawdę przejmowałabym się dotarciem do klasy, poszłabym za nią i zapytała o wskazówki, ale westchnęłam i obróciłam się w stronę drzwi, które wyprowadzały z tego małego, ciasnego pomieszczenia uważanego za biuro. Szkoła sama w sobie była właściwie całkiem duża, ale czułam się duszona przez ściany.
Rozejrzałam się po korytarzu, który okazał się pusty i wtedy przypomniałam sobie o polityce 10 minut i jak rygorystycznie była ona przestrzegana. Jeśli chciałaś wyjść z klasy, na przykład do łazienki, nawet w przeciągu ostatnich 10 minut zajęć, musiałaś poczekać, aż one miną, ponieważ nie mogłaś wyjść podczas trwania lekcji.
Nawet Lisa wspomniała poprzedniej nocy, że większość nauczycieli nie pozwalało na wychodzenie z klasy do łazienki, albo do szafki, jeśli nie był to absolutnie nagły wypadek. To sprawiało, że trochę się zirytowałam, biorąc pod uwagę fakt, że w mojej poprzedniej szkole, łazienka była miejscem, gdzie spędzałam większość czasu.
Okazała się ona być dobrą kryjówką, kiedy ludzie znęcali się nad tobą, ale jedzenie w niej było zdecydowanie najgorszą rzeczą, jaką mogłaś zrobić. Spróbowałam tego tylko jeden jedyny raz i prawie zadławiłam się moją kanapką, kiedy załam sobie sprawę, gdzie właściwie byłam. ‘Wredne Dziewczyny’ w porównaniu do mnie, nie wiedziały kompletnie nic o tych sprawach.
Nie były w sytuacji, w której jestem ja. Popularność jest moim najmniejszym problemem.
Biorąc głęboki wdech, ruszyłam korytarzem, słuchając odgłosu moich kroków, który odbijał się echem od ścian i rozbrzmiewał w pustej przestrzeni. Moje oczy skanowały szafki. Niektóre z nich wyglądały na o wiele bardziej zmaltretowane od innych.
Jasnoniebieska farba, pokrywająca ich powierzchnię była zdrapana, a na kilku widoczne były czarne rysy. Zerknęłam na mój wykaz, żeby sprawdzić jaki mam numer, z nadzieją, że nie będę miała szafki na dole.
167.
Sądząc po rozkładzie szkoły i, że mieści ona w sobie cztery tysiące ludzi, moja szafka była w podziemnej części, prawdopodobnie na tym samym korytarzu. Zaczęłam przesuwać wzrokiem po numerach, w końcu spostrzegając, że liczby 2-cyfrowe zmieniają się na 3-cyfrowe.
Oceniając sytuację, szczęśliwa stwierdziłam, że moja była u góry. Nagle poczułam wdzięczność, że nie dostałam parzystego numerka. Szybko zmieniłam jednak zdanie, kiedy zobaczyłam przeznaczoną mi szafkę. Przód był poważnie uszkodzony, niebieska farba ledwo widoczna, a w środku ozdabiało ją graffiti.
Z pewnością też zamek został zmieniony, albo uszkodzony. Przekręcając pokrętło w próbie wprowadzenia kombinacji odkryłam, że zamek rzeczywiście był zepsuty. Pokrętło poruszało się swobodnie, zbyt swobodnie tak, że nawet po zamknięciu szafka pozostawała otwarta, na co westchnęłam.
Korytarz wciąż był tak pusty jak nigdy. Spojrzałam w dół na mój plan zajęć, żeby zobaczyć, gdzie muszę iść, aby znaleźć moją pierwszą salę. Podczas błąkania się bez celu korytarzem i przesuwaniu wzrokiem po numerach klas, mogłam stwierdzić, że prawdopodobnie muszę iść na górę.
Sądząc po numerach klas, które widziałam dotychczas wydawało się, że powinny być one na piętrz. System liczbowy tego miejsca był dziwny. Zaczynał się od około 150 i kończył jakoś na 250, a ja byłam przy klasie numer 200. Co znowu skłaniało mnie do tego, że prawdopodobnie powinnam wejść na piętro.
Powoli brnęłam obok wypełnionych klas, nie zaglądając do środka, aby nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z uczniami, ani tym bardziej z nauczycielami. Nie chciałam być wezwana za przeszkadzanie w zajęciach, albo błąkanie się po korytarzach podczas trwania lekcji.
- Nie ma miejsca, w który powinnaś teraz być? – zapytał ktoś zza moich pleców, kiedy moja prawa stopa dotknęła pierwszego stopnia schodów. Głos był srogi i kobiecy, ale też znajomy. Obróciłam się i zobaczyłam szeroko uśmiechniętą twarz Lisy.
- Naprawdę musisz to robić? – zapytałam, próbując utrzymać gniewny wyraz twarzy, na co ona zachichotała.
- Hej, nie bądź na mnie zła. Wyszłam z zajęć, żeby pomóc ci znaleźć twoją klasę. – skinęłam głową, a moje usta uformowały się w kształt literki ‘O’.
- Nie wagarujesz, prawda? – zapytałam, czując, że w moim wnętrzu pojawiła się iskierka paniki. – Nie chcę, żebyś wpadła w kłopoty, przez to, że mi pomagasz. – zaśmiała się na moje słowa, po czym ruszyła w moim kierunku, kręcąc przecząco głową, jakby właśnie to zrobiła.
- Nie. Miałam zajęcia z panią Turner i dziś rano zapytałam jej wcześniej, czy po przydzieleniu zadań mogę wyjść i ci pomóc.
- I zgodziła się? – zapytałam, przypominając sobie, jak mówiła o tym, że prawie wszyscy nauczyciele tutaj są naprawdę surowi.
- Nie, stoję tutaj, ponieważ taką miałam zachciankę. – odpowiedziała sarkastycznie. Przewróciłam na nią oczami i wręczyłam jej mój plan, po czym zaczęłam ponownie wchodzić po schodach. Tym razem dotarłam na pierwsze piętro, zanim zatrzymałam się, czekając, aż do mnie dołączy.
- Co sprawia, że myślisz, że twoje zajęcia są na piętrze? – zapytała, wciąż nie ruszając się z miejsca. Zmarszczyłam z dezorientacją brwi.
- Uh, numery klas. – oświadczyłam, nieco zdumiona. Zaśmiała się lekko, dając znak dłonią, że mam wrócić do niej na dół.
- Najwyraźniej źle je odczytujesz. Większość klas, gdzie mają lekcje starsze roczniki jest na dole. Po drugiej stronie korytarza. Na piętrze mają zajęcia pierwszaki i drugie klasy. Tak jakby z jakiegoś głupiego powodu chcieli nas od siebie oddzielić.
- Z jakiegoś głupiego powodu? – powtórzyłam z ciekawością. Westchnęła, wzruszając ramionami i zaczęła iść w stronę korytarza, w którym byłyśmy chwilę wcześniej.
- Naprawdę nie mam pojęcia. Bójki i te sprawy. Oh i pewnego razu dyrektor wszedł do jednej z sal na dole i znalazł laskę z pierwszej klasy, która robiła loda komuś ze starszych klas.
Wytrzeszczyłam oczy na jej słowa, a ona zaśmiała się, widząc moją reakcję.
- Obiecuję, że nasza szkoła zazwyczaj taka nie jest. To było wtedy, kiedy ja sama byłam pierwszakiem i jakaś dziewczyna, z którą miałam zajęcia założyła się ze swoją przyjaciółką, że zrobi coś niegrzecznego z kimś ze starszej klasy. Zrobienie loda to najwięcej, co udało się jej osiągnąć.
- Przynajmniej wtedy, kiedy byli w szkole. – wymamrotałam pod nosem, kiedy kontynuowałyśmy naszą drogę korytarzem, skręcając i wchodząc w następny. Ten był taki sam jak poprzedni, z rzędem obdrapanych, starych szafek, który przerywały od czasu do czasu drzwi od klas. Przez ściany dało się też usłyszeć trwające lekcje.
Jedyną różnicą były numerki na drzwiach.
- Dobra, więc twoje pierwsze zajęcia powinny być na końcu korytarza. Zapewniam cię, że pani Jacobs nie jest taka zła. Miałam z nią raz biologię i była naprawdę miła, po prostu upewnij się, że robisz to, co karze i dobrze wykonujesz swoje zadania.
Kiedy dotarłyśmy do końca korytarza, wskazała na klasę ze ściągniętą na dół żaluzją zasłaniającą małe drewniane okienko w drzwiach.
- Zasłania je, żeby nic nas nie rozpraszało. – poinformowała mnie, kiedy wyciągnęłam się, aby spróbować zajrzeć do środka.
- Prawdopodobnie będziesz miała nieobecność na jej dzisiejszych zajęciach, ale usprawiedliwią cię. Następną lekcję masz w 209. Oh z panem Turnerem, mężem mojej nauczycielki. Jest bardzo zabawny i jestem pewna, że go polubisz. Uczy zaawansowanego angielskiego, więc prawdopodobnie będziesz czytać takie rzeczy jak Romeo i Julia oh i moje ulubione W kleszczach lęku Henry’ego Jamesa.
- To nie jest horror? – zapytałam, mgliście przypominając sobie przerażające obrazki na okładce tej klasyki. Lisa wzruszyła ramionami i ruszyła korytarzem aby pokazać mi, gdzie jest klasa.
- Tak, ale raczej o duchach i w ogóle. Chyba nie wierzysz w duchy?
Jej pytanie spowodowało, że zabrakło mi słów, aby odpowiedzieć. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam wzrok od jej palącego spojrzenia. Moje myśli powędrowały do Harry’ego, co wywołało u mnie złość.
Naruszył moją prywatność bez jakiegokolwiek pozwolenia i wykradł mój najmroczniejszy sekret, co naprawdę powstrzymywało mnie od przebaczenia mu. Szczerze mówiąc, chciałam mu wybaczyć i prawdopodobnie to zrobię, ale zwykła myśl o tym powstrzymywała mnie od podjęcia jakichkolwiek działań w tym kierunku.
- Wyglądasz jakbyś właśnie zobaczyła jednego z nich. – zauważyła Lisa, pokazując ręką, że wyglądam jakbym wrosła w ziemię. Szybko zamrugałam oczami i wymusiłam uśmiech.
- Myślę, że wierzę w duchy. – wymamrotałam, wbijając wzrok w podłogę.
Nie mogłam temu zaprzeczyć biorąc pod uwagę to, że miałam jednego z nich w swoim własnym pokoju. Czułam się do bani, mówiąc, że Harry nie był prawdziwy, podczas gdy mogłam go fizycznie dotknąć. Uciekłam od niego, mimo, że byłam dosłownie jedyną osobą, jaką miał.
Szczerze mówiąc, rozumiałam, dlaczego nie mam zbyt wielu przyjaciół.
Nie byłam duszą towarzystwa.
- Wierzysz w te złe demony, czy w te, które utknęły pomiędzy? No wiesz, w te dobre? – próbowała sprecyzować pytanie. Wróciłam do niej wzrokiem i westchnęłam w duchu, akceptując fakt, że jest tym bardziej zainteresowana, niż pomocą znalezienia mojej klasy.
- Nie wiem, Lisa. – oświadczyłam, próbując dać do zrozumienia, że nie chcę rozmawiać na ten temat. Wyglądała na trochę zdenerwowaną, że nie chcę odpowiedzieć na jej pytanie, albo raczej na żadne z nich, ale pokręciła głową, zgadzając się ze mną.
- Cóż, mam jakieś 10 minut, żeby pokazać ci, gdzie będziesz miała 4 następne lekcje, a potem wrócisz na angielski do pana Turnera. Pewnie poda wam tytuły książek, które będziecie czytać przez następne 9 tygodni, żebyście mogli się z nimi zapoznać w  weekend. Ale prawdopodobnie nad pierwszą zaczniecie pracować dopiero w następny poniedziałek.
- Brzmi wspaniale. – rozpromieniłam się. – A teraz chodźmy znaleźć resztę klas.
Poprowadziła mnie korytarzem, aby pokazać mi gdzie będę miała anatomię i historię Europy, a także gdzie jest kronika szkolna i biblioteka, do której miałam pójść podczas wolnej lekcji. Ale biorąc pod uwagę fakt, że okienko będę miała dopiero na szóstej lekcji, wiedziałam, że prawdopodobnie po prostu wrócę szybciej do domu.
 - I to by było na tyle. – uśmiechnęła się Lisa, oddając mi mój plan. Biorąc go od niej, wymusiłam uśmiech na twarzy. – Cóż, lepiej wrócę o klasy i pozbieram swoje rzeczy, zanim zadzwoni dzwonek. – przytaknęłam głową, a ona odwróciła się na pięcie i ruszyła korytarzem przed siebie.
Spoglądając na zegar zawieszony na ścianie, zdałam sobie sprawę, że zostały 2 minuty do dzwonka, po którym będę potrącana i popychana przez innych uczniów, próbujących dostać się na swoje następne lekcje. Zdecydowałam, że najlepszą opcją będzie poczekanie przy klasie pana Turnera.
Miałam nadzieję, że polubię jego zajęcia, a także inne które są jeszcze przede mną. Ten rok sam w sobie, powinien być lepszy, szczególnie przez to, że nie zostałam przezwana przez cały dzień przez żadnego ucznia, co było rzadkim wydarzeniem, a poza tym nie miałam mieć żadnych zajęć z matematyki, ponieważ miałam już zaliczoną wymaganą normę.
Matematyka była jedną z tych rzeczy, przez które nienawidziłam szkoły. Po 6 klasie stawała się zupełnie niepotrzebna, a po zakończeniu nauki nikt nie pamiętał tych wszystkich wzorów i równań. Chciałam zagłębić się bardziej w moją nienawiść do tego przedmiotu, ale przeszywający odgłos dzwonka wybuchł w moich uszach.
W ułamku sekundy otworzyły się drzwi, przez które zaczęli wysypywać się uczniowie. Drzwi pana Turnera były jednymi z tych, które nie otworzyły się od razu, ale kilka chwil później, kiedy zapukał w nie jakiś chłopak. Był wysoki i wysportowany. Miał ciemne włosy i oczy tego samego koloru. Zerkając na mnie, uśmiechnął się.
Zaskoczył mnie ten gest, ponieważ nie przywykłam do takiego zachowania i niezręcznie zmusiłam się, aby je odwzajemnić. Roześmiał się i przeniósł swoją uwagę ode mnie z powrotem na otwarte drzwi, gdzie uczniowie przeciskali się obok niego, aby dołączyć do masy ciał na środku korytarza.
Podążając za chłopakiem, weszłam o klasy. Nikt mnie nie przewrócił, ani nie wytrącił książek z moich rąk, więc uniknęłam zbierania ich z podłogi. Odetchnęłam z ulgą, kiedy bezpiecznie zajęłam miejsce z tyłu klasy. Siedziałam w ostatnim rzędzie, najbliżej okna i najdalej od biurka nauczyciela.
Byłam zadowolona z mojego wyboru, kiedy reszta klasy wypełniła się  w przeciągu minuty.  Mogłam przyjrzeć się ludziom i ocenić kto jest kim. Najwyraźniej chłopak, który zapukał w drzwi i uśmiechnął się do mnie, należał do grupki tych popularnych.
Nie zamierzałam nad nimi dramatyzować. Nie podstawiali nóg kujonom, ani nie posyłali wrednych spojrzeń ludziom, którzy byli spoza ich grupki. Ale swoją drogą ubierali i zachowywali się tak, że z łatwością można było powiedzieć, że nie byli przeciętnymi uczniami. Większość z nich siedziała na środku klasy, rozmawiając ze sobą.
Z tego, co mogłam usłyszeć, opowiadali o tym co robili tego lata i kogo spotkali. Dziewczyny plotkowały o chłopakach, których widziały, a kilka z nich rozmawiało o uczelniach, na które składały papiery. Moim zdaniem były to typowe tematy rozmów.
Biorąc głęboki wdech, zgarbiłam się na moich krześle, kiedy nauczyciel wszedł do środka. Pan Turner wydawał się pasować do swojego nazwiska. Był wysoki i szczupły z odpowiednimi proporcjami ciała. Jego włosy były ciemne i wyglądał jakby miał najwięcej 30 lat. Uśmiechał się do każdego z osobna, kiedy jego jasnoniebieskie oczy skanowały klasę.
- Tak więc, jesteście moją wyjątkową klasą.  – ogłosił, jego głos był łagodny, ale wymagający uwagi. Ludzie obok mnie wymamrotali odpowiedzi, a kilkoro z przodu odpowiedziało na tyle głośno, żeby mógł to usłyszeć. Potrząsnął głową i złączył dłonie razem, czekając, aż dziewczyny przestaną szeptać.
Po kilku sekundach zdały sobie z tego sprawę i zamilkły. Jego uśmiech pojawił się ponownie i wziął głęboki oddech, zanim zaczął mówić ponownie.
- Jestem pan Turner i oczywiście będę was uczył anielskiego, tak jak macie to zapisane w swoich planach. – klasa zachichotała na jego uwagę.
- Jesteście klasą zaawansowaną, więc powinniście wiedzieć, że będę oczekiwał od was więcej niż od innych. Jak to zwykle bywa, jeśli będziecie źle się zachowywać, zostaną wyciągnięte z tego konsekwencje i prawdopodobnie traficie do dyrektora. Nie zamierzam tu siedzieć i przechodzić przez wszystkie procedury, ponieważ musimy zacząć nasze zajęcia… a nie spać.
Klasa zaśmiała się ponownie, ale ja nieco zdenerwowałam się tym, że zaczniemy pracować już pierwszego dnia. Nie ma znaczenia jak dużo lodów zjem, kiedy wrócę do domu. Nie uczynią mnie one szczęśliwe z powodu szkoły. Prychając, zwróciłam moją uwagę od bazgrania po mojej ławce z powrotem do pana Turnera.
- Większość z was wie, albo słyszała, że na tych zajęciach będziemy głównie czytać i omawiać powieści. W przeszłości zawsze zadawałem Romeo i Julię na pierwszy dzień, ale w tym roku, pomyślałem, że mógłbym to zmienić. W tym roku… - podszedł do swojego biurka i wyciągnął spod niego pudełko, umieszczając je na blacie.
- Rozdam wam moje osobiście ulubione… W kleszczach lęku.
Rozejrzałam się po innych w klasie. Kilkoro wyglądało na znudzonych, jakby nic ich to nie obchodziło, a inni wyglądali na trochę przestraszonych. Zastanawiałam się dlaczego, wracając myślami do tego, co powiedziała Lisa. Mówiła, że kocha tę książkę.
Bez namysłu, podniosłam rękę.
- Tak? – pan Turner uśmiechnął się do mnie. Kilku ludzi obróciło się na swoich miejscach, żeby zobaczyć do kogo mówi. Poczułam jak ciepło ogarnia moje policzki, ale odepchnęłam uczucie zażenowania i zadałam moje pytanie:
- O czym jest ta książka? – podekscytowanie pojawiło się na jego twarzy.
- O duchach.

__________________
Jeśli przeczytałaś to proszę zostaw komentarz! :)
~~
Tak, Harry będzie w następnym rozdziale.

15 komentarzy:

  1. nie moge sie doczekac Harry'ego jest taki inny w tym ff :)
    Ciekawe kim był ten chłopak który sie usmiechnął, nie wiem wydaje mi sie że jeszcze się pojawi, hahaha :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A myślałam że doczekam się Harrego w tym rozdziale xDD
    Ale cóż ten jest świetny XDD
    Czekam na next <3 @TakeMeLIAM1d

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne nwm czemu ale takie ... mroczne
    Czekam na wiecej Harry'ego xx

    OdpowiedzUsuń
  4. No no, robi się ciekawie!
    Czekam na więcej Harry`ego :( @ohlittlepayneon

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdzial genialny czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne tłumaczenie. Więceeeeej Harry'ego hah

    OdpowiedzUsuń
  7. Może będą razem z Harrym omawiać książkę

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny. podoba mi się. czekam na następny. :

    OdpowiedzUsuń
  9. Swietny rozdzil *-*
    Szkoda ze nie bylo w nim Harrego ale i tak swietny.....
    Ciekawe co to byl za chlopak ktory usmiechnal...
    Jeszcze tak ksiazka....
    Czekam na nastepny ;)
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń
  10. Okej, mam tyle spraw, o których muszę powiedzieć, więc je ponumeruję.
    1. Muszę jakimś cudem zdobyć tą książkę "W kleszczach lęku", po prostu muszę.
    2. Kolejny chłopak, który pojawia się tutaj, już będzie razem trzech. I zapewne każdy będzie rywalizował o Rose.
    3. Cieszę się, że w następnych rozdziale będzie już Harry, bo po każdym rozdziale z nim jestem podjarana.
    4. Biedna Rose, ma traumatyczne przeżycia ze szkoły. Ja niby tak nie mam, ale rozumiem ją i współczuję.
    5. Ciągle jestem ciekawa co się w końcu stało z jej ojcem.
    Dziękuję skarbie i koocham <3
    @mysweetloouis

    OdpowiedzUsuń
  11. chcę już next ;((

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę kocham to opowiadanie <3 szkoda tylko że rozdziały są tak rzadko :/

    OdpowiedzUsuń