5.04.2014

Rozdział 1

We śnie, jego loki opadały niechlujne po obu stronach twarzy, a ich ciemny kolor przypominał mi moje własne proste pasma. Stał w najdalszym kącie pokoju, którego nigdy wcześniej nie widziałam, jego dłonie wsunięte były w kieszenie ciasnych, czarnych jeansów. Ich przód pokryty był warstwą kurzu, przez co wydawały się jeszcze starsze niż to, co było na podłodze.
Gorzko-słodki uśmieszek wymalowany na jego twarzy odsłaniał głębokie dołeczki po obydwu stronach ust, a ja nie mogłam nic poradzić na to, że uśmiechnęłam się na tę jego subtelną cechę charakterystyczną. Jednak, coś innego wywracało mój brzuch do góry nogami. Jego oczy. Jasnozielona barwa podkreślała zewnętrzną część, wokół źrenicy przechodząc w ciemny kolor szmaragdu.
Jego intensywny wzrok skierowany był na mnie, ale oczy zwęził tak, że dystans uniemożliwiał mi lepsze przyjrzenie się im. Czekałam, aż to on się odezwie, bo kiedy rozchyliłam usta, nie znalazłam w sobie słów, aby utworzyć zdanie. Albo przynajmniej chociaż jedno, czy dwa słowa.
Zamiast powiedzieć cokolwiek, wskazał swoją głową w przód, a ja instynktownie się obróciłam. Mała część kuchenna, nie większa niż spiżarnia, była schowana w rogu pokoju. Moje dłonie sięgnęły w kierunku jedzenia wyłożonego na ladzie, jakbym już dłużej nie potrafiła kontrolować swojego ciała.
Dwa jajka i patelnia leżały gotowe do użycia na małej kuchence, a moje małe dłonie zaczęły pracować z tymi produktami. Kiedy tylko skwierczący tłuszcz zaczął syczeć, szczypiąc moją nagą skórę, wbiłam obydwa jajka na patelnię.
Obserwowałam jedzenie, trochę oszołomiona dziwnością tej sytuacji, kiedy dwie wielkie dłonie owinęły się wokół mojej talii. Ta czynność sprawiła, że podskoczyłam z zaskoczenia chwilę przed tym, gdy jego ręce przyciągnęły mnie do jego twardego, ale wygodnego ciała.
Kiedy pochylił głowę tak, aby móc pocałować wrażliwą skórę tuż poniżej mojego ucha, łaskocząc lokami mój policzek, zauważyłam dlaczego czułam się tak dziwnie. Owszem byłam dziewczyną, ale to było tak, jakbym nie była w swoim własnym ciele. Wydawało się, jakbym stała naprzeciwko tych dwóch osób, ale doświadczała każdego uczucia, którego doznawała ta dziewczyna.
Stwierdziłam, że moje ciało nie usłyszało, kiedy spróbowałam do niego coś powiedzieć, ani nie widziało, że zmierzam w jego stronę. To przypominało mi Scrooge’a i to, jak był zabierany przez duchy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
Przypuszczałam, że to była przyszłość.
***
Obudziłam się wraz z rozpoczęciem pukania mojej głowy o szybę pasażera w samochodzie.
- O co chodzi Rosie? – zapytała moja mama z siedzenia kierowcy. To imię irytowało mnie i pomimo nadchodzącego bólu głowy, przewróciłam z niesmakiem oczami.
- Mówiłam ci, że nie masz mnie tak nazywać. – wymamrotałam, kręcąc się na swoim siedzeniu, aby znaleźć bardziej wygodną pozycję.
- Przecież to jest twoje imię. – powiedziała, broniąc się.
- Taa, wiem. Mówiłam ci, że chcę być nazywana Rose. Rosie jest dziecinne i głupie.
Moja mama skrzywiła się na moje słowa i zwróciła swoją uwagę z powrotem na drogę. Było wąsko i jazda wymagała skupienia. Z dziur w ulicy wyrastała trawa, a w niektórych miejscach, do których nie dosięgały opony samochodów bywały nawet i kwiaty.
Nie chciałam jechać tą drogą. Nie chciałam zaczynać życia od początku w nowym mieście z nowymi ludźmi, którzy zaraz wyrobią mi opinię dziwaka i zrobią ze mnie wyrzutka, zanim pierwszy dzień dobiegnie końca. Ale oczywiście moja mama, ta sama, która siedzi po mojej prawej stronie, zdecydowała, że przeprowadzka to dobry pomysł.
Tłumaczyła to tak, że po wypadku czymś dobrym będzie zmiana środowiska. Zdrowo będzie oddychać świeżym powietrzem i spotkać nowych ludzi. Nowych ludzi, którzy nie wiedzą o naszej przeszłości i o śmierci mojego ojca.
Nie lubiłam ludzi i z pewnością nie polubię tych nowych.
Ludzi, którzy nie wiedzą nic o tobie, ale wyrabiają opinię w ciągu siedmiu sekund, ludzi przez których czujesz się zastraszona, ponieważ chcesz zrobić dobre pierwsze wrażenie i ludzi, z którymi musisz być ostrożna, ponieważ nic o nich nie wiesz.
- Dom jest zaraz za zakrętem. – powiedziała mama, wjeżdżając w kolejną ulicę. To co ją tworzyło było gorsze niż na tamtej drodze. Była usypana żwirem, sponiewieranym przez pogodę. Niemniej jej kamienistość wprawiała mnie w dyskomfort.
Nie odpowiedziałam mojej mamie, nawet kiedy na mnie zerknęła, ale uznałam, że to zdanie wcale nie potrzebuje odpowiedzi. Nie uśmiechnęłam się fałszywie, ani też nie przytaknęłam, zamiast tego przez chwilę uparcie posyłałam jej piorunujące spojrzenia, zanim obróciłam głowę, opierając ją o okno.
Wydała westchnienie porażki i kontynuowała jazdę w dół ulicy, a ja poczułam ulgę, że nie próbuje naciskać na coś, co miało się nigdy nie zdarzyć. Nie miałam zamiaru być tu szczęśliwa, szczególnie dlatego, że zabrała mnie z dala od miejsca, które było jedynym wspomnieniem mojego ojca.
Myślenie o nim wywołało piekące łzy w moich oczach, ale uciszyłam moje uczucia, mrugając kilkakrotnie powiekami, aby je wysuszyć. Płakanie było taką słabością. Wcale nie uwalniało twoich emocji, czy innych bzdur, jak próbowali wmawiać ci ludzie.
Płakanie raniło twoje gardło, wywoływało czkawkę i pokazywało wszystkim jak bardzo skrzywdzona jesteś. Nie chciałam, żeby ludzi wiedzieli, jak bardzo jestem zraniona, czy samotna. Nie chciałam, żeby myśleli, że jestem szalona i niezdolna do bycia normalną. Że jestem smutną, małą dziewczynką zamkniętą w swoim pokoju.
A jednak tak właśnie myśleli.
Myśleli, że jestem pokryta bliznami, a raz nawet ktoś powiedział mojej mamie, że byłam torturowana psychicznie. Ale nie byłam. Straciłam swojego ojca, a wina za to spoczęła na mnie. Straciłam jedyną cząstkę siebie, która rozumiała jaką osobą byłam.
Moja mama nie rozumiała jakie to uczucie być dziwadłem wytykanym palcami, albo dziewczyną o której wszyscy myślą, że zamordowała swojego ojca, kiedy była młodsza. Nie, moja mama nie rozumiała, ani nie doświadczyła żadnej z tych rzeczy.
- Rosi… Rose? – jej znajomy głos odezwał się z mojej prawej strony i gdybym zauważyła, że się zatrzymałyśmy, nie obróciłabym głowy, żeby spotkać się z jej oczami. – Jesteśmy na miejscu. – powiedziała z małym uśmiechem na ustach, wskazując głową na coś przed nami.
Nie odwzajemniłam uśmiechu, gwałtownie odwracając wzrok od jej wyblakłych oczu na wskazane przez nią miejsce. Dokładnie naprzeciwko samochodu umiejscowiony był wielki, stary dom. Styl wyglądał na wiktoriański, a przez konstrukcję i wysokość, wydawało się jakby został wyjęty prosto z jakiegoś serialu.
Widok z zewnątrz był nieprzyjemny. Dachówki były nierównomiernie porozrzucane po dachu, nie wszystkie w pełni przylegały do siebie, a kilka kołysało się pod wpływem wiatru. Patrzenie na rzecz, która znajdowała się naprzeciwko mnie i zdanie sobie sprawy, że to niedługo będzie nasz dom, sprawiało, że chciałam się odwrócić i udusić moją matkę.
Bez słowa gwałtownie otworzyłam drzwi od samochodu i ruszyłam do bagażnika, aby wziąć kilka moich rzeczy, które tam upchałam. Otworzyłam go i zaczęłam przekopywać się przez bagaże, czekając, aż moja mama wyjdzie z auta i spróbuje załagodzić sytuację, tak jak to zawsze robiła.
Czekałam na dźwięk otwarcia drzwi, który nie nadszedł nawet wtedy, gdy skończyłam gromadzenie swoich rzeczy. Może, ale tylko może wreszcie zdała sobie sprawę z tego, że ma mnie zostawić w spokoju. Że chciałam, aby zaprzestała prób naprawiania złych rzeczy, które zresztą stawały się coraz gorsze.
Trzasnęłam bagażnikiem, przyciskając mój dobytek do klatki piersiowej i zaczęłam iść w stronę domu, nie przejmując się, czy drzwi będą zakluczone, czy też nie. Patrząc na wygląd tego miejsca, nawet zaskoczyłoby mnie, gdyby okazało się, że drzwi mają zamek.
Droga z samochodu do domu wydawała się krótka, ale idąc zmieniłam zdanie. W myślach przeklinałam moją mamę, że zaparkowała tak daleko. Pewnie myślała, że dwie ciężarówki z naszymi rzeczami będą potrzebowały przestrzeni. Ale znowu bez przesady, nie potrzebowały przecież jej, aż tyle.
- Rose? – głos mojej mamy odbijał się echem za moimi plecami.
- Tak? – odkrzyknęłam, nie obracając się, ani nie kłopocząc, żeby się zatrzymać.
- Myślę, że powinnam zaczekać tutaj na ciężarówki. Wybierz pokój, który ci się spodoba.
- Jasne. – zmusiłam się do odpowiedzi, zbliżając się do werandy.
Z bliska nie wyglądała tak strasznie, ale nadal potrzebowała porządnego sprzątania i odmalowania. Z wahaniem postawiłam stopę na pierwszym stopniu, pochylając się do przodu i testując za pomocą ciężaru mojego ciała spróchniałe drewno. Wydawało się, że wszystko w tym mieście było stare i zużyte.
Deska podłogowa zaskrzypiała pod moją stopą. Powoli zaczęłam wspinać się po schodach do drzwi, stwierdzając, że nie zapadną się pode mną. Poza tym, niedawno była tu moja mama razem z moim wujkiem, aby rozejrzeć się po domu i dokonać zakupu.
Coś w moich myślach mówiło mi, że mój tata nie byłby zadowolony z tego, że wydała wszystkie nasze oszczędności na to przestarzałe miejsce. Odsuwając myśli na bok, wyciągnęłam rękę, szukając na oślep klamki. Opuszki moich palców przesuwały się po twardej powierzchni, kiedy próbowałam natrafić na uchwyt.
Znajdując go, nacisnęłam powoli, czując ulgę, że drzwi były otwarte. Rzeczy w moich ramionach były lekkie zawartością, ale ciężkie wagą. Popchnęłam stopą drzwi, otwierając je szerzej i weszłam do środka. Dom miał wysokie sufity z wielkimi oknami naokoło.
Sączyło się przez nie światło, rozrzucając po całym pomieszczeniu zakurzone cienie. Nie wywoływało to we mnie przerażenia, którego oczekiwałam, tylko dawało poczucie, że nie jestem tu sama. Wydawało się jakby dom miał swoje własne towarzystwo.
Moje stopy zostawiały ślady na podłodze przykrytej warstwą kurzu. Przetarłam czubkiem buta po jej powierzchni, zdając sobie sprawę, że to co leżało pod brudem było właściwie całkiem ładne. Ciemne brązowe panele wyróżniały się na tle kurzu, a ich blask został zmatowiony przez czas, gdy nikt tu nie mieszkał.
Zaczęłam ponownie rozważać kondycję domu, kiedy odkryłam, że parter był w całkiem dobrym stanie. Jedynym problemem było to, że został zaniedbany i po prostu opuszczony. Wszystko było przykryte kurzem i pajęczynami. Przez to uświadomiłam sobie, dlaczego moja mama zatrudniła ludzi, aby pomogli przy sprzątaniu.
Zaczęłam trochę bardziej rozglądać się po domu. Przeszłam przez salon, kuchnię, jadalnię i nawet przez dwie sypialnie na piętrze. Podobało mi się ich położenie, ale chciałam dla siebie czegoś wyżej. Czegoś, co sprawi, że poczuję się bezpieczniej i będę bardziej oddalona od tego wszystkiego.
Kiedy wróciłam do salonu, który był pierwszym pomieszczeniem w domu, znalazłam schody i zaczęłam się po nich wspinać. Stopnie okazjonalnie wydawały skrzypnięcia pod moimi stopami, jakby budziły się ze snu. Musiało minąć sporo czasu, od kiedy były ostatnio używane.
Kiedy skręciłam, zaczynając wchodzić na drugie piętro, moje serce prawie zatrzymało się na dźwięk otwarcia drzwi wejściowych. Mój wujek wszedł do środka, a jego ciemnoniebieska koszula była jedynym żywym kolorem w tym mrocznym miejscu.
- Gdzie jesteś dzieciaku? – spytał, a jego głos rozniósł się echem po całym domu.
- Na górze. – zawołałam, ledwo machając do niego dłonią.
- Oh. – uśmiechnął się. Zaczął wchodzić po schodach, żeby po kilku sekundach znaleźć się przy moim boku. Zawsze był jak mój drugi tata. Jedyna osoba, która mnie rozumiała. Albo przynajmniej w połowie rozumiała.
- Podoba ci się tu? – zapytał, przewieszając ciężką, muskularną rękę przez moje ramiona.
- Chyba tak. – wymamrotałam, starając się być tak miła jak to tylko możliwe.
- Zaufaj mi. – uśmiechnął się. – Będzie lepiej, kiedy się posprząta.
Jego piwne, szczęśliwe oczy, wypełnione nadzieją wpatrywały się we mnie, oczekując na odpowiedź. Przez oczy i sylwetkę przypominał mi mojego tatę, który był jego bratem. Nie wspominając o tych samych ciemnych włosach, które ja też odziedziczyłam.
- Mam nadzieję. – odpowiedziałam, a on zaśmiał się łagodnie.
- Cóż, myślę, że mam coś, co może cię rozweselić!
- Czyli co? – zapytałam, kiedy minął mnie i ruszył schodami na drugie piętro, zostawiając mnie za sobą.
- Chodź za mną.
Zrobiłam tak, jak mi powiedział. Zmusiłam moje stopy do wejścia po stopniach, z ulgą zdając sobie sprawę, że nie zostało ich tak wiele do końca. Dom miał tylko dwa piętra, a nie trzy, tak jak mi się wcześniej wydawało przez wysokie sufity.
- Mam dla ciebie niespodziankę. – powiedział mój wujek, wchodząc w jeden z dwóch korytarzy, które rozgałęziały się przy schodach.
- Jaką? – zapytałam, podążając za nim do pokoju na końcu korytarza i po drodze przyglądając się dwóm parom drzwi, które minęliśmy. Jedne były od łazienki, a drugie od sypialni.
- To twój pokój! – powiedział podekscytowany, kiedy do niego weszłam. Był trochę mały z oknem wychodzącym na podwórze posiane gęstym lasem.
- Nie wiem, czy chcę ten pokój.
Nie wydawał się najlepszym wyborem pod względem wielkości.
- Ale to nie wszystko. – na jego twarzy pojawił się figlarny uśmiech. Mój wujek był dowcipnisiem, więc miałam pełne prawo oczekiwać, że ktoś zaraz wyskoczy z szafy i wystraszy mnie na śmierć, kiedy ruszył w tamtym kierunku.
- Co … - zaczęłam, kiedy otworzył przesuwane drzwi, przytrzymując je rozpostartymi ramionami.
- Odłóż swoje szpargały i chodź zobacz. – wskazał na rzeczy w moich ramionach. Wahałam się z powodu brudnej podłogi, ale po jego namowach, odłożyłam je.
- Niech to lepiej będzie tego warte. – wymamrotała poirytowana.
- Oh, z pewnością jest! – uśmiechnął się szeroko, kiedy podeszłam i zerknęłam do szafy, nie znajdując tam niczego z wyjątkiem złamanego wieszaka, leżącego bez życia w kącie.
- Spójrz w górę. – poinstruował mnie, kiedy spiorunowałam go wzrokiem. To co zobaczyłam, zaskoczyło mnie. Natychmiast sięgnęłam dłonią w górę, przekręcając zatrzask, aby go otworzyć.
Ale założyłam go z powrotem, kiedy zdałam sobie sprawę, jak głupie to jest. 
– Mogę to otworzyć, prawda? – zapytałam, myśląc o nietoperzach, pająkach i wszystkim innym co mogło być tam na górze.
- Tak, możesz. – odpowiedział, uśmiechając się. – Byłem tam, kiedy byliśmy z twoją mamą oglądać ten dom i przypomniało mi to o Chrisie i tobie, więc pomyślałem, że pokochasz to miejsce.
Uśmiechnęłam się słabo do niego. Mój wujek  zawsze brał pod uwagę moje upodobania i uprzedzenia, wiedział co mnie uszczęśliwiało, a co zasmucało. To była cecha, której mojej mamie zdawało się brakować.
- Dzięki Conner. – posłałam mu uśmiech, przytulając go.
Kiedy tylko ruszyłam się z miejsca, moja mama zawołała nas ze schodów.
– Rosie? Conner? Jesteście na górze? – przewróciłam oczami na moje imię. Wujek Conner uratował mnie przed udzieleniem odpowiedzi, którą sam odkrzyknął.
– Tak, jesteśmy. Pomagam Rose wybrać pokój. Pomóc ci w czymś?
Zauważyłam, że nie użył mojego imienia i podziękowałam mu w myślach.
- Tak. – odpowiedziała moja mama. – Ciężarówki przyjechały, więc chętnie skorzystam z twojej pomocy.
- Dobra, już schodzę. – skrzywiłam się, gdy ruszył w kierunku drzwi.
- Oh i Rose? – odezwał się, zatrzymując w progu.
- Tak?
- Byłem tam w zeszłym tygodniu. Jest całkowicie bezpiecznie. Rozejrzyj się! – uśmiechnął się przy ostatnich słowach, a potem wyszedł na korytarz i zniknął.
Uśmiechnęłam się do siebie i obróciłam z powrotem do szafy, sięgając ponownie do zatrzasku i tym razem całkowicie go otwierając. Rampa ze schodami na strych opadła z brzękiem w dół wraz z kurzem, który spadł prosto na mnie, powodując, że odskoczyłam zaskoczona do tyłu z nagłym wybuchem kaszlu.
Wymachując ramionami, aby odgonić się od kurzu, cofnęłam się od drzwi szafy, czekając, aż jego drobinki całkowicie opadną. Ktoś, prawdopodobnie jeden z tych, którzy pomagali nam w przeprowadzce, wspinał się po schodach ze środkami do sprzątania w dłoni i uśmiechnął lekko do mnie, zanim zniknął w pierwszych drzwiach. Jeśli dobrze pamiętam, prowadziły one do łazienki.
Zdecydowałam, że chcę mieć pełną prywatność i utrzymać strych w sekrecie, zamknęłam drzwi od pokoju i powoli wróciłam do schodów, które prowadziły na górę. Założyłam, że jest tam okno, ze względu na przyciemnione światło, które przedzierało się przez dziurę i znikało w suficie.
Trochę mi ulżyło, gdy to zauważyłam, biorąc pod uwagę, że nie miałam latarki i nie chciałam wpaść na coś, błądząc po omacku. Kiedy moje stopy dotknęły pierwszego i drugiego stopnia tych krótkich schodów, skrzypiące pode mną drewno, przypomniało mi, że prawdopodobnie wszystko w tym domu będzie  się tak zachowywać.
Wchodziłam powoli po schodach, zatrzymując kiedy moja głowa znalazła się powyżej linii podłogi strychu. Był ciemny i mały, ale rzeczywiście było tam okno, o którym wcześniej myślałam. Sączące się przez nie światło było przyciemnione i ukazywało tysiące małych drobinek kurzu, unoszących się w powietrzu.
Ostry zapach drewna i wszystko inne w tym małym pomieszczeniu przykryte było warstwą kurzu. Swoją drogą cały dom otulony był tą cienką powłoką. Kiedy wspięłam się po reszcie schodków i stanęłam na podłodze, zaczęłam zastanawiać się jak długo to miejsce stało puste.
To dziwne, że moja mama przeniosła nas z miasta do starego, opuszczonego domku na wsi w środku niczego, dopiero po 9 latach od śmierci mojego ojca. To dziwne, że stałam tu, na poddaszu i dziwne, że w jakiś sposób czułam tutaj czyjąś obecność.
Pomyślałam, że to mój tata. Moje oczy zaczęły skanować pomieszczenie, wywołując przytłaczające wspomnienia naszego starego domku do zabaw, który również znajdował się na strychu. Wciąż słabo pamiętałam zestaw kuchenny, który stał w rogu, książki przygodowe i inne rzeczy, które kolekcjonowaliśmy porozrzucane po podłodze. Obrazki kotów, które znaleźliśmy w starym domu mojej babci, zawieszone były na ścianach, a jeden z ulubionych mojego taty leżał rozłożony na podłodze.
Poczułam łzy formujące się w kącikach moich oczu, kiedy pomyślałam o tym, jak bardzo ten strych był podobny do mojego starego i o tym, jak moja mama po prostu zabrała mnie stamtąd bez chwili namysłu. Chciałam poczuć złość na mojego wujka za pokazanie mi tego miejsca, za celowe przywołanie wspomnień, za zrobienie tego dla mnie, ale nie mogłam jej w sobie znaleźć.
Zamiast tego, owinęłam się ramionami i zrobiłam kilka kroków w głąb strychu. Moja głowa zaczęła szczegółowo planować jak naprawić tę zakurzoną, małą dziurę w ścianie. W myślach rozmieszczałam moje łóżko i kilka innych drobnych rzeczy w tej ciasnej przestrzeni. Mogłabym powiesić jedne z ulubionych lampek świątecznych moich i mojego taty na belkach przy suficie.
- Hej krasnoludku, co tu robisz?
Głos był głęboki, chrapliwy i z całą pewnością męski. Źródło jego pochodzenia znajdowało się za moimi plecami. Nie odpowiedziałam, tylko stałam znieruchomiała i całkowicie oniemiała ze strachu.
- Zapytałem, co tu robisz? – odezwał się ponownie, tym razem wymagającym odpowiedzi głosem.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić, zanim zdecydowałam obrócić się, aby stanąć twarzą w twarz z kimkolwiek, kto był za moimi plecami. Kiedy to zrobiłam, zdałam sobie sprawę, że moje próby uspokojenia poszły na marne.
Był niezwykle wysoki, dobre pół stopy wyższy ode mnie. Loki na czubku jego głowy tworzyły artystyczny nieład. Były porozrzucane we wszystkich kierunkach, jakby dopiero co wstał w łóżka i przeczesał je dłonią. Opuściłam nieświadomie wzrok, zauważając, że miał ogromne dłonie z długimi i smukłymi palcami.
Był szczupły i miał wątłą budowę ciała. Z dużymi stopami, pasującymi do jego dłoni, stał tam, niecierpliwie czekając na moją odpowiedź. Nie rozumiałam, dlaczego nie zauważyłam jego oczu, dopóki ponownie nie spojrzałam na jego twarz.
Były jak oczy chłopaka z mojego snu: jasnozielone na zewnątrz i szmaragdowe wokół ciemnej źrenicy. Pamiętny sen przemknął mi przed oczami. Chłopak z lokami opadającymi po bokach jego twarzy, głębokie dołeczki po obydwu stronach jego ust w kształcie serca, strych, a potem jego ramiona otaczające moją talię, kiedy zaczynałam gotować.
- Kim jesteś?
Te słowa wyślizgnęły się z mojej buzi, zanim zdążyłam je powstrzymać, a on uśmiechnął się rozbawiony, słysząc je. Te same głębokie dołeczki, które były w moim śnie pojawiły się w jego policzkach. Uniósł swoje ciemne brwi.
- Wymiana imion?
Jego akcent brzmiał, jakby pochodził z Cheshire i całkowicie różnił się od mojego. Bardziej bełkoczący, a głębokość jego głosu potęgowała ten efekt.
- Rosie. – odpowiedziałam bez zastanowienia. I wtedy zdałam sobie sprawę, że udzieliłam złej odpowiedzi.
- Miałam na myśli Rose.
Zachichotał cicho. – Rosie? Więc Rosie, jestem Harry i jestem zaskoczony, że nie uciekasz stąd z krzykiem. – zaśmiałam się sarkastycznie na jego odpowiedź.
- A dlaczego miałabym? Nie masz przygotowanego żadnego planu działania? – położyłam dłoń na sercu, wydymając moją dolną wargę.
Zaśmiał się i przewrócił oczami, zanim skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. – Uwierz mi kochanie, to ja jestem planem działania.
- Niby dlaczego? – moje pytanie miało zabrzmieć sarkastycznie, ale wyglądało na to, że uznał je za kompletnie poważne. Uśmiech na jego twarzy zmienił się na złowieszczy, kiedy wzruszył ramionami.
- Skoro pytasz.
I wtedy zniknął.
Rozpłynął się w powietrzu, jakby nigdy wcześniej go tu nie było. Nie miałam pojęcia, dlaczego nie krzyczałam, nie uciekłam, ani nie pomyślałam, że oszalałam. Po prostu stałam tam, czując, że moje oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek i próbowałam sprawić, żeby mój zszokowany mózg zaczął przetwarzać to, co się właśnie stało.
Jakieś kilka sekund wcześniej młody mężczyzna stał naprzeciwko mnie, a teraz go nie było. Może jakimś cudem zeskoczył ze schodów. Może był jednym z tych gości od przeprowadzki, czy coś. Ale, kiedy zbliżyłam się do schodów, aby spojrzeć w dół i sprawdzić, czy tam jest, jego głęboki głos odezwał się zza moich pleców.
- Powinnaś uciec. Albo coś podobnego. Podejrzewam, że większość ludzi boi się duchów.
Powoli wyprostowałam plecy i obróciłam się, aby spotkać parę zielonych oczu. Uśmiechał się złośliwie, kołysząc lekko w przód i w tył na swoich stopach. Uniosłam brwi na jego słowa, a on potwierdził je, kiwając głową, co miało oznaczać ‘tak’.
- W porządku. – wymamrotałam, odwracając od niego wzrok i przenosząc go na podłogę. To było niezwykle absurdalne i zaczęłam rozważać, czy nie powiedzieć o tym mojemu wujkowi i mamie. Może to sprawiłoby, że wyprowadzilibyśmy się z tego domu i wrócili z powrotem do starego.
Ale z drugiej strony, ja mówiąca mojej mamie, że ten dom, ten strych jest bardzo specyficzny i nawiedzony będę brzmieć głupio. Szczególnie dlatego, że byłam jedyną osobą, która widziała tego ducha. Tego zarozumiałego, ale urzekającego chłopca.
Jednak fakt, że miałam sen o nim i o tym strychu, skutecznie odciągnął mnie od chęci powiedzenia tego mojej mamie i wujkowi. Wewnętrzna ciekawość chciała dowiedzieć się więcej o tym chłopaku, nieważne, czy był tylko wytworem mojej wyobraźni.
- Inni ludzie mogą cię zobaczyć? – zapytałam, krzyżując ramiona na piersi,  w celu podjęcia próby wyglądania na taką, która trzyma się całkiem dobrze mimo faktu że stoi przed nią chłopak, który właśnie powiedział, że jest duchem. Nie wspominając o tym, że minutę temu zwyczajnie rozpłynął się w powietrzu, zanim ponownie pokazał się za mną.
Coś nieludzko nieprawdopodobnego.
- Tak. – odpowiedział zwyczajnie i usiadł, krzyżując nogi i kładąc ręce na kolanach. Warstwa kurzu na podłodze ani drgnęła na kontakt z jego ciałem, tylko przylgnęła do czarnej tkaniny jego obcisłych jeansów.
- Ktoś wcześniej cię widział?
Wpatrywał się w podłogę, a coś w jego oczach pozwoliło mi przypuszczać, że cofał się myślami wstecz.
- Cóż, nie, ale nigdy tu nikogo nie było. – otworzyłam buzię, aby odezwać się ponownie, ale przerwał mi, nawet tego nie zauważając, ponieważ jego wzrok nadal był wbity w ziemię.
- Kilka tygodni temu przyszedł tu jakiś facet, ale wiedziałem, że nie zamierza tu zostać, więc nie zawracałem sobie głowy, żeby się mu pokazać.
- Nie zawracałeś sobie głowy, żeby mu się pokazać?
- Taa. Widzisz Rosie... – przewróciłam oczami na to, że użył mojego głupiego imienia, a on uśmiechnął się bezczelnie.
Co za dupek.
- Nie muszę być widziany. To tak jakbyś ukrywała się w cieniu. Nikt nie wie, czy rzeczywiście tam jesteś, czy nie.
- Dopóki nie włączysz światła. – zaprzeczyłam. Parsknął w oczywistym rozbawieniu.
- Tak, ale ja nie muszę się martwić tym nieznośnym problem.  Mogę być widziany, albo i nie, kiedy tylko zechcę.
- Więc, jeśli planujesz tu zostać, jak przypuszczam, to… Radzę ci, nie przebierać się tu, na poddaszu. – zmrużyłam oczy, piorunując go wzrokiem, na co jego uśmiech jedynie się poszerzył. – Może i jestem duchem, ale wciąż mam ze sobą swoją męskość. – puścił mi oczko.
- I dużo z dupka ze swojej ludzkiej wersji. – przypominał mi mnie, kiedy przewrócił oczami i pokręcił głową na moje słowa.
- Skoro tak mówisz. – wymamrotał, po czym przeniósł wzrok z powrotem na mnie, spotykając się z moimi oczami.
- Przypuszczam, że gramy w grę pytań i odpowiedzi? Mam nadzieję, że jest ich więcej niż 20, bo jeśli tak to zbliżasz się do końca swojego limitu, a ja nawet jeszcze o nic cię nie zapytałem. – wydął swoją dolną wargę, udając nadąsanego, jak ja wcześniej.
- Możesz mieć następną kolejkę. – te słowa opuściły moje usta jako ciche mamrotanie, ale wyłapał je i uśmiechnął zadowolony z siebie, przybierając bardziej komfortową pozycję.
- W takim razie, strzelaj. – posłał mi szeroki uśmiech.
Zdecydowałam zapytać się o coś, co chciałam wiedzieć dokładnie w tamtej chwili.
- Zawsze tu jesteś? - zapytałam spokojnie,  nie siadając od razu kiedy mi to zaoferował. Uczyniłam to dopiero po kilku minutach, czując zmęczenie nóg.
- Przeważnie. - odwrócił swoje szmaragdowe tęczówki, aby spojrzeć w dal, a ja jakoś wiedziałam, że przypomina sobie każdy incydent, który sprawił, że się tu znalazł. - Um Harry? - zapytałam z lekkim wahaniem, nie wiedząc czy dobrze trafiłam z jego imieniem.
- Tak? - odpowiedział, a ja poczułam ulgę, że miałam rację.
- Możesz kogoś dotknąć? - wiedziałam, że to zabrzmiało źle, gdy tylko to wypowiedziałam. Mogłam mieć tylko nadzieję, że nie odbierze tego w ten sposób. Mały, bezczelny uśmieszek, który pojawił się na jego ustach w kształcie serca powiedział mi, że moja nadzieja była zbyteczna.
- Nie. - pokręcił przecząco głową i odwrócił wzrok, próbując się nie roześmiać.
- Nie miałam na myśli w ten sposób! - zaprotestowałam, podnosząc starą, poszarpana poduszkę leżącą na podłodze. Kaszląc, rzuciłam nią w niego i zaśmiałam się, kiedy uderzyła go w ramię. Gdy spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami, które teraz były wielkości pięciozłotówek, zdałam sobie sprawę, że poduszka nie przeleciała przez niego tak, jak powinna.
Przesuwał wzrok od poduszki do mnie i z powrotem, co wydawało się trwać wieczność, ale w rzeczywistości zajęło tylko kilka sekund, zanim w końcu się otrząsnął.
- Rzuć czymś innym. - powiedział cicho, całkowicie obracając twarz w moją stronę.
To była dziwna prośba, ale zdecydowałam zrobić to o co poprosił. Odwróciłam się, aby znaleźć coś innego. Mój palec zahaczył o złamany ołówek prawie całkowicie przykryty cienką warstwą kurzu, która przykrywała podłogę.
Obróciłam się przodem do niego i rzuciłam w jego stronę ołówkiem. Uderzył go w ramię i mimo to, że był to akurat ostry koniec, nie zrobił o to zamieszania. Jego oczy zawędrowały do ołówka, dokładnie tak jak wcześniej do poduszki.
- Pozwól mi cię dotknąć.
Jego prośba była prosta i zrozumiała, ale ja skuliłam się, kiedy zaczął się do mnie zbliżać. – Nie miałem na myśli w ten sposób. - skopiował moje wcześniejsze słowa. - Proszę.. pozwól mi sprawdzić, czy mogę poczuć twój dotyk… i czy ty możesz poczuć mój.
Po tych słowach zbliżył się na czworaka o cal w moją stronę. Chciałam uciec od niego jak najdalej, ale myśl o dotknięciu go, przykleiła mnie do mojego miejsca. Powoli kiwnęłam głową, czując bolesne przyśpieszenie mojego serca, kiedy on stopniowo zmniejszał dystans między nami.
Zatrzymał się kilka cali ode mnie, powoli wyciągając wielką dłoń z długimi, smukłymi palcami. Skierował ją w stronę mojego policzka i kiedy pomyślałam, że już zaraz nawiąże kontakt z moją skórą, zatrzymał ją.
- Co jeśli to nie zadziała? - wymamrotał do siebie, wbijając w agonii wzrok w podłogę. Wyraz jego twarzy wyrażał totalne rozczarowanie. Powiedziałam jedyne słowa, które przyszły mi na myśl. Jasną i prostą prawdę.
- Wtedy po prostu nie zadziała.
I na te słowa wyciągnął rękę ponownie.

_____________________________________________
Jeśli przeczytałaś to proszę zostaw komentarz! :)

30 komentarzy:

  1. to jest piękne jsvdbuiadv czekam na następny :) @sulinbitch

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie sie zapwiada <3 czekam na nastepny rozdział ;) xx ciekawe co bedzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie mi się spodobało! @Sassy_Art <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne😊😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne :):):)^_~ @mm_zuzu

    OdpowiedzUsuń
  6. No!! Chcę wiedzieć czy mu się udało! Poczuli się czy nie? Nie każ nam zbyt długo czekać na odpowiedź :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Najpierw ten dziwaczny sen, a potem jeszcze too. ;)
    Jestem pod wielkim wrażeniem. <3
    I chcę więceeej! ;p
    Harry duchem .. Harry duchem ... Harry duchem ?!!?!?!
    Nie wierze. ;ooo
    To mnie zaskoczyły powiem szczerze, ale no to jest takie awww < 3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mam nadzieję, że pojawi się on niebawem, bo nie wytrzymam. :D
    POZDRAWIAM ! ;*
    @loostiindreaams

    OdpowiedzUsuń
  8. Wowow super :* nie czytałam jeszce takiego ff :* extra xx

    OdpowiedzUsuń
  9. tak! kocham to tłumaczenie! <3 chce więcej sialalaalal.. zakochał się! <3 do następnego :) @FuckMeStylees69

    OdpowiedzUsuń
  10. Liczyłam, że się jeszcze rozwinie ten rozdział no :c ale świetne to!

    OdpowiedzUsuń
  11. Omg.... Jakie to piekne ;3 czekam na nastepny rozdzial :**
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń
  12. To ff jest swietne, nigdy nie czytalam zadnego z Harrym duchem i zaciekawilo mnie :) to opowiadanie zrobilo na mnie wrazenie od samego opisu :) nie wiem co powinnam jeszcze napisac, moze ze czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ooooo zapowiada się ciekawie, Harry duchem hm hm no, czekam na kolejne, bo jestem ciekawa jak to się dalej potoczy <3
    @mysweetloouis

    OdpowiedzUsuń
  14. awwww, Harry jako duch zdecydpwanie mi sie podoba. Nie moge doczekac sie kolejnego xx

    OdpowiedzUsuń
  15. TAK, TAK, TAK! DODAJ JAK NAJSZYBCIEJ KOLEJNY ROZDZIAŁ!
    @Hazz_You_And_I

    OdpowiedzUsuń
  16. jejku to opowiadanie ma taki niezwykły nastrój! chcę się je czytać i czytać!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapowiada się naprawdę nieźle :D

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG to ff ma taki zajebisty tajemniczy nastrój xx
    Kocham i czytam dalej
    Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  19. OMG to ff ma taki zajebisty tajemniczy nastrój xx
    Kocham i czytam dalej
    Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  20. O kurwiczka !!!
    Harry duchem ... uuuuuu xp takiego ff jeszcze nie czytałam ale STRASZNIE mi się podoba ! Dodawaj szybko kolejny rozdzial bo nie wytrzymam ^^ @Dominika__8 xx

    OdpowiedzUsuń
  21. Opowiadanie wciąga od pierwszego zdania :) Nie wiem ile masz lat, ale moim zdaniem piszesz świetnie, mimo kilku małych błędów których się dopatrzyłam :) 3mam za ciebie kciuki i czekam na kolejny rozdział :) @scary_movie2

    OdpowiedzUsuń
  22. To jest po prostu świetne. Takie z lekkim dreszczykiem. Miałaś doskonały pomysł. Mogłabyś mnie powiadamiać o nowych rozdziałach na tt? Moja nazwa to @SaraSyska.

    OdpowiedzUsuń
  23. To jest mega cudowne!!! Świetnie to przetłumaczyłaś i już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  24. czuję że to będzie takie tajemnicze i na pewno wciągnie czytelników tak jak mnie wciągnęło <3 czekam na następny ciaoooo!

    OdpowiedzUsuń
  25. DFGHSIUDFHGFDGH AWWWWWW ! JEJKU CUDOO ! WŁAŚNIE ZNALAZŁAM TO OPOWIADANIE I STRASZNIE SIĘ CIESZE ŻE TU TRAFIŁAM BO JEST MEGAAAA ! CZEKAM NA KOLEJNY Z NIECIERPLIWOŚCIĄ !
    @TAKEMELIAM1D

    OdpowiedzUsuń
  26. Super sie zapowiada! Dodaje do obserwowanych i pozdrawiam ;) x

    OdpowiedzUsuń
  27. Zostałaś nominowana do Liebster Awards :D http://fanfiction-wherever-you-are.blogspot.com/2014/04/liebster-awards.html Musisz odpowiedzieć w poście na te pytania :)

    OdpowiedzUsuń
  28. yejsgjhjwhwhwh ;oo
    genialny x
    czekam na następny <3
    /@justin_ma_swag

    OdpowiedzUsuń
  29. To jest WoW ! :D
    Idę czytać dalej :)
    @Minkaaa6

    OdpowiedzUsuń
  30. Harry jako duch, wow bardzo ciekawe xx

    OdpowiedzUsuń