30.04.2014

Rozdział 4

- Dzień dobry. – wymamrotałam, czując jak ciepło ogarnia moje policzki. Mały uśmiech wkradł się na jego usta, kiedy wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Żadne z nas nie mogło znaleźć odpowiednich słów do wypowiedzenia, ale cisza między nami nie była niezręczna.
Mogłam wyczuć jak bicie mojego serca delikatnie przyśpiesza, kiedy zaczął się podnosić, a kołdra ześlizgnęła się z jego nagiego torsu, w pełni odsłaniając jego opaloną klatkę piersiową i brzuch. Musiał zauważyć, że mój wzrok bezwstydnie sunie po jego ciele, bo kiedy wróciłam spojrzeniem do jego niebieskich oczu, uśmiechał się szeroko.
Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale przerwał mu głośny krzyk Lisy.
- Wstał? – zapytała, pojawiając się w drzwiach. Zmierzyła wzrokiem swojego brata i zdegustowana przewróciła oczami.
- Załóż na siebie jakieś przeklęte ciuchy Charlie. Rose i ja idziemy dziś na zakupy. Nie chcę, żebyś próbował zaciągnąć ją do łóżka podczas naszego pierwszego dnia tutaj.
Chciał coś powiedzieć, ale tak jak wcześniej, przerwała mu jego siostra.
- No dalej Rose, chodźmy się przygotować.
- Ale przecież chciałaś coś od niego, prawda? – zapytałam zdezorientowana, a moje oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek.
- Cóż właściwie to… - walczyła, aby ubrać swoje myśli w słowa, kiedy opuściłyśmy jego pokój. Ciągnęła mnie za sobą do mojego własnego.
- Chciałam, żebyście się spotkali, dopóki nie przypomniałam sobie, że mój brat to kobieciarz. – wzruszyła ramionami, a ja spojrzałam na nią, przewracając oczami.
- I kiedy dokładnie sobie o tym przypomniałaś? – zachichotała na moje pytanie, wbijając wzrok w podłogę.
- Cóż, wtedy, kiedy stałam przed jego drzwiami i zdałam sobie sprawę z tego, że wepchnęłam cię do jego pokoju, abyś go obudziła. A on prawdopodobnie pod tą kołdrą był nagi…. i twardy. - moje oczy rozszerzyły się na jej stwierdzenie i na to, że powiedziała to tak, jak gdyby nigdy nic.
- Lisa! – zaprotestowałam, czując jak opada mi szczęka.
- Taka prawda. – ponownie wzruszyła ramionami. – Ale wiesz co? Zostawię cię samą, żebyś mogła się przygotować, a potem wyjdziemy i poznamy się lepiej. Mogę pokazać ci miasto i w ogóle.
Zawahałam się nad jej propozycją, ale ona nie zdawała się przywiązywać do tego uwagi, kiedy kontynuowała, uśmiechając się promiennie.
- W mieście jest naprawdę fajna lodziarnia. Jeśli pójdziesz ze mną, to ja stawiam! – powiedziała błagalnym tonem głosu. Lody w upalny, sierpniowy dzień wydawały się dobrym pomysłem.
Westchnęłam na fakt, że miałam wyjść do miasta. Do miasta, które już zdążyłam znienawidzić i zaakceptować fakt, że jego mieszkańcy będą mieć mnie za dziwaka w pierwszym dniu szkoły.
- Zgoda. – wymamrotałam, a Lisa podskoczyła na palcach z radości.
- Dobra to teraz się przygotuj, a ja zrobię to samo.
- Tak jest. – odpowiedziałam, opadając na łóżko, kiedy zniknęła za drzwiami. Naprawdę nie chciałam iść, a tym bardziej opuszczać mojego łóżka, ale już się zgodziłam. Rozglądając się po pokoju, stwierdziłam, że wszystko wygląda tak samo jak wcześniej.
Tak samo opustoszale jak wcześniej.
Kiedy pomyślałam o tym, jak długo prawdopodobnie zajmie Lisie przygotowanie się, przez moją głowę przeszedł pomysł, żeby iść na górę i zobaczyć się choć przez chwile z Harrym. Powoli powłóczyłam stopami przez drewnianą podłogę, zmierzając w stronę szafy. Powiesiłam tam kilka ubrań zeszłej nocy na powyginanych, drucianych wieszakach.
Może mogłam użyć tego, jako mentalnej wymówki, żeby jednak nie iść do Harry’ego. Powtarzałam sobie, że muszę wybrać koszulę na moją wycieczkę do miasta z Lisą. Ale, gdy tylko otworzyłam drzwi szafy, nic oprócz myśli o wejściu na strych, żeby zobaczyć się z Harry’m nie zaprzątało mojej głowy.
Mój rozum mówił mi, że to zły pomysł i skrycie się z nim zgadzałam, ale moje ręce wciąż znajdowały się na ubraniach, przesuwając je na drugą stronę szafy, żebym mogła przejść i opuścić w dół rampę  ze schodami. Niezwykle cienka warstwa kurzu opadła kaskadą w dół, osiadając bezszelestnie na podłodze.
Byłam wdzięczna, że większość kurzu była posprzątana, ale to, co zostało wywołało u mnie ochrypły kaszel.
- Cóż, dużo czasu zabrało ci, aby tu wrócić. – dobiegł mnie z góry głos Harry’ego. Nie zawracałam sobie głowy, żeby podnieść na niego wzrok, kiedy wspinałam się po schodach.
- Mów tak dalej, a mogę nigdy więcej tu nie wrócić. – zauważyłam, ale w rzeczywistości poczułam coś w rodzaju ulgi, kiedy go zobaczyłam.
- Co miałeś na myśli przez to, co powiedziałeś wcześniej? – zapytałam znienacka, ale on dokładnie wiedział o czym mówiłam.
- Oh o koszmarze?
- Ta. – wymamrotałam.
- To był żart. – ale jego odpowiedź brzmiała niepewnie. Westchnęłam, prostując się i prozaicznie strzepując kurz z moich ud.
- Nawet nie wiem, dlaczego tu jestem.
- Ja wiem. – uśmiechnął się bezczelnie Harry, opierając plecami o ścianę, naprzeciwko mnie.
Zerknęłam na jego dłonie, gdzie jego długie palce bawiły się czymś, co wyglądało jak guzik. Obracał go w kółko i w kółko w jakimś wymyślonym przez siebie rytmie, kiedy odezwał się ponownie.
- Tęskniłaś za mną Rosie. – zmrużyłam na niego oczy.
- To nie jest moje imię. – moje słowa ociekały jadem.
Uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi, wciąż bawiąc się guzikiem.
- Oh, ależ jest. W końcu ostatecznie tak jesteś nazywana, nieprawdaż?
- Skąd ty… - zaczęłam, czując zdezorientowanie.
- Twoje kłótnie z mamą nie są za ciche.
- Nie kłócimy się. – zaprotestowałam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
- Oh naprawdę? – zapytał, sznurując usta, jakby rozważał moje słowa. – Po prostu podgrzewacie atmosferę, co?
- Dupek z ciebie. – splunęłam.
- Każdy ma taką część ciała. – wzruszył ramionami, nieco obrażony.
- To łóżko, które tu przytargałaś. – zaczął nowy temat, nie czekając, aż mu odpowiem. – Jest rzeczywiście całkiem wygodne. – Obserwowałam w ciszy jak podchodzi do łóżka i opada na nie, a materac delikatnie odbija jego ciało w górę i  dół.
- Chcesz wypróbować? – puścił do mnie oczko.
- Naprawdę nie wiem, dlaczego tu przyszłam. – wymamrotałam, przewracając oczami na niego i na sposób, w jaki rozłożył nogi.
- Myślałem, że już do tego doszliśmy. – na jego twarzy pojawił się figlarny grymas. Posłał guzik na drugi koniec pokoju przy użyciu palca wskazującego i kciuka.
- Mam przed sobą długi dzień. Miłej zabawy. – mruknęłam, obracając się i idąc z powrotem w stronę schodów.
- Czekaj, przepraszam. – zaprotestował Harry. Poczułam jego palce owijające się wokół górnej części mojego ramienia i ciągnące z powrotem w jego kierunku. Zerknął na miejsce, w którym stykały się nasze skóry.
Wciąż wydawał się zafascynowany tym dotykiem, a mały uśmiech zdumienia, zamajaczył na krawędziach jego ust.
- Przepraszasz? – zapytałam po kilku sekundach. Dźwięk mojego głosu przyciągnął jego oczy, które spotkały się z moimi.
- Tak. Nie musisz wychodzić Rosie.
 - Poważnie? – prychnęłam poirytowana, odnosząc się do mojego imienia, a ona starał się powstrzymać szeroki uśmiech.
- Nie rozumiem, dlaczego tak go nienawidzisz. – westchnął Harry. – Myślę, że jest naprawdę… um…
- Um co?
- Nie chcę powiedzieć ładne, bo to słowo wychodzące z moich ust będzie brzmiało głupio.
- To prawda. – zgodziłam się ze śmiechem. – Dzięki za przeprosiny. - wymamrotałam w klęsce. – Ale naprawdę muszę cię opuścić. Idę do miasta.
- Mówisz tak, jakby to było coś złego. – powiedział Harry, marszcząc w zdezorientowani brwi.
- Nie lubię ludzi. Więc to jest coś złego.
- Ale lubisz duchy, prawda? – puścił mi oczko, biorąc swoją dolną wargę pomiędzy zęby.
Przewróciłam oczami i ledwo udało mi się stłumić śmiech.
- Pa Harry.
~~
- Okay, więc to jest biblioteka. – ciągnęła Lisa. Zdecydowałam się ja zignorować i zamiast tego przyjrzeć się książkom na najbliższej półce.
- Przychodzę tu cały czas. – wciąż mówiła. Ale ja skupiłam swoją uwagę na starej gazecie wciśniętej między regały.
Sięgnęłam po nią i spojrzałam na wyblakły druk i obdarte strony. Widoczny był jedynie nagłówek, ponieważ napisany był pogrubionymi, dużymi literami. Mrużąc oczy, aby odróżnić słowa, przeczytałam go pod nosem, aby zrozumieć, co właściwie było tam napisane.

UPROWADZENIE MIEJSCOWEJ RODZINY
Żadne ciała nie zostały odnalezione i po trzech miesiącach nieustannych poszukiwań policja zdecydowała się uznać sprawę za zamkniętą.”

Zaraz pod tym widniało zdjęcie z podpisem, którego nie mogłam rozczytać, ponieważ widoczny był tylko jego zarys. Kiedy przyjrzałam się bliżej budynkowi z fotografii… wyglądał jak nasz dom. Obróciłam się, odkładając gazetę na stół obok mnie i wołając Lisę.
Ale ona już tu była, najwyraźniej mówiąc mi, że mam się ruszyć, ponieważ musiałyśmy iść.
- Co? – zapytałam, trochę zakłopotana tym, że na chwilę się od niej odcięłam.
- Musimy iść. Jest już prawie 18, a wciąż nie byłyśmy w lodziarni.
- Oh, jasne. – odpowiedziałam, a ona złapała mnie za nadgarstek i wyciągnęła z biblioteki, nie dając mi nawet chwili na złapanie gazety.
- Lisa mogłaś poczekać minutę. – zaprotestowałam kiedy znalazłyśmy się na chodniku.
- Cóż i tak mnie ignorujesz, więc co za różnica? – brzmiała na poirytowaną, kiedy szła przede mną i jeśli nie myślałabym, że jest moją jedyną szansą na posiadanie przyjaciółki, zostawiłabym ją, nie mówiąc ani słowa.
Zamiast tego przyśpieszyłam kroku i zaraz byłam obok niej.
- Nie ignoruję cię. – powiedziałam obronnie, próbując sprawić, żeby na mnie spojrzała. – Czytałam i nagle wyciągnęłaś mnie stamtąd.
- Oh przepraszam. – odpowiedziała sarkastycznie. – Co czytałaś?
- Ja… - zająknęłam się, zastanawiając, czy złym pomysłem będzie powiedzenie czegokolwiek o uprowadzeniu i o zdjęciu, na którym jakimś cudem tamten dom był prawie dokładną repliką tego, w którym mieszkaliśmy. – Gazetę. – dokończyłam, wymuszając coś w rodzaju małego uśmiechu.
- Oh. – potrząsnęła głową, nie wierząc mi nawet przez moment. – W takim razie musiała być naprawdę ciekawa.
- Ugh, nieważne. – wymamrotałam, ruszając szybko przed siebie i tym razem to ja zostawiłam ją za sobą. Kolejny, idealny przykład tego, dlaczego nie lubiłam ludzi. Ale cholera, Harry był duchem i jego też nie mogła znieść. Odgłos szybkich kroków za moimi plecami, dał mi znać o fakcie, że Lisa musiała podążać za mną.
- Przepraszam. – wymamrotała, pojawiając się przede mną. – To wszystko jest po prostu trudne… Przeprowadzka z naszego zastępczego domu do twojego. Nasza ciotka… ona wykorzystywała Charlie’go i cóż po jednej nocy… - przerwała na chwilę, a ja chciałam, żeby zupełnie przestała mówić.
Nie chciałam słyszeć tej historii.
- Nie musisz mi tego mówić. – mruknęłam, próbując posłać jej uprzejmy uśmiech, ale zakończyło się to niepowodzeniem.
- Nie, musisz wiedzieć. Jeśli Charlie powie coś dziwnego to naprawdę nie zrobi tego naumyślnie. Wprowadziliśmy się do naszej ciotki po tym, jak nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym.
- Zgarnęła nas opieka społeczna i przekazała w jej ręce. Była naprawdę szanowaną kobietą w mieście, należała nawet do radnych. Ale pewnej nocy wróciłam późno ze szkoły, ponieważ miałam zajęcia teatralne i złapałam ją gwałcącą go na kanapie.
- Kazała mi obiecać, że nie powiem o tym nikomu, grożąc, że zabije Charliego. Działo się tak przez prawie 6 miesięcy, aż pewnej nocy Charlie nie mógł dłużej tego znieść, wziął najbliżej leżący przedmiot i uderzył nim w jej głowę. Niestety zapadła przez to w śpiączkę i umarła.
- Tak mi przykro. – wymamrotałam. Czułam się żałośnie, nie wiedząc co powiedzieć, ani co zrobić. Po prostu stałam naprzeciw niej, nieporadnie próbując okazać współczucie.
- Ale teraz jest lepiej. Nie wysłano go do więzienia, ani nie oskarżono, ponieważ nazwali to samoobroną. Jedyną złą rzeczą jest to, że zmusili nas do zeznawania w sądzie.
- Ja… - wydukałam, tracąc zdolność mowy.
- Przykro ci, prawda? – uśmiechnęła się w połowie serdecznie. – Wszystkim jest przykro, kiedy słyszą tę historię. Ale zazwyczaj to ich ‘przykro mi’ dotyczy jej śmierci, a nie tej części z naszą traumą.
- Mi przykro z waszego powodu. – powiedziałam, pochylając się, aby ją przytulić.
Zaakceptowała mój uścisk, mamrocząc ciche dziękuję w moje ramiona, po czym odsunęła się.
- Cóż, lodziarnia jest zaraz za tamtym rogiem. – wskazała na róg po naszej prawej stronie. – Więc myślę, że lody ciasteczkowe brzmią całkiem nieźle.
- Ja też. – uśmiechnęłam się.
- Oh i Rose twój wujek powiedział mi o twoim tacie. – poczułam jak bicie mojego przyśpiesza na tę myśl i zapragnęłam uciec od Lisy. Poza tym chciałam skrzywdzić mojego wujka za to, że mi to zrobił.
- Nie wierzę, że ty to zrobiłaś. – posłała mi uspokajający uśmiech.
- Nie wierzysz? – zapytałam osłupiała, wciąż nie będąc zdolną do ruszenia się z mojego aktualnego miejsca. Wszyscy zawsze dawali mi etykietkę dziwaka, albo mordercy, kiedy odkrywali prawdę, ale ona tego nie zrobiła. W zasadzie wręczyła mi kartę, która mówiła, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Oczywiście, ze nie. Miałaś osiem lat i to, że po prostu byłaś w tym samym pokoju nic nie znaczy.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się, tym razem zupełnie szczerze. – Tak bardzo ci dziękuję.
- Nie ma sprawy. – odwzajemniła uśmiech i gestem pokazała mi, że mam ruszyć się z miejsca. Szłam obok niej, odczuwając ulgę z faktu, że wiedziała i nie osądzała mnie. To było miłe uczucie, ale nie mogłam nie pomyśleć też o czymś innym.
- Charlie też wie?
Myśl, że wie, wysłała dreszcz przechodzący po moim kręgosłupie, a moje serce zostało pochłonięte przez strach. Nie wiedziałam, dlaczego byłam tak przerażona tym, że może wiedzieć, gdy tak naprawdę nawet go nie znałam, ale coś sprawiało, że chciało mi się wymiotować na samą myśl. Na pewno myślał, że byłam dziwolągiem.
- Rose, jeśli ktokolwiek może cię zrozumieć… to jest to Charlie.
- Naprawdę? – zapytałam, kiedy wymijająco odpowiedziała na moje pytanie. Przytaknęła głową z kolejnym uspokajającym uśmiechem.
- Tak, naprawdę. Po tym jak wyszło na jaw, że został zgwałcony ludzie nazywali go bezwstydną męską dziwką. Wciąż to robią od czasu do czasu, ale odkąd skończył szkołę średnią i zaczął pracować dla kilku gospodarzy i w ogóle to wszystko jakoś ucichło.
Jeśli nie znałabym tego z własnego doświadczenia, prawdopodobnie zapytałabym dlaczego ludzie to robią, ale tego nie zrobiłam. Zamiast tego skinęłam głową ze zrozumieniem.
- Twoje życie też się zmieni. – uśmiechnęła się. – Pomyśl o tym jako o nowym początku, a nie jako starym końcu.
- Tak zrobię. Chodźmy na te lody. – zaśmiałam się, rozważając fakt, że był ktoś w tym nowym, onieśmielającym mnie miasteczku, kto nie myślał o mnie jak o dziwaku. A właściwie to były dwie takie osoby.
~~
- To były naprawdę dobre lody. – zachichotała Lisa, wpychając sobie ostatnią łyżeczkę do buzi, przy czym zrobiła zeza, próbując być zabawną. Wciąż śmiałam się z niej, próbując prawidłowo zaparkować samochód.
- Jesteś dziwna.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się szeroko, otwierając drzwi i wysiadając z auta. Zrobiłam o samo, wraz z jednym dodatkowym zadaniem, jakim było zamknięcie drzwi pilotem. Moje oczy natychmiast spoczęły na wysokiej, opalonej sylwetce przy rozwalającej się, czerwonej furgonetce Connera.
Widząc go dziś rano, wiedziałam, że był dobrze zbudowany. Ale ubrania sprawiały, że jego ciało wydawało się jeszcze większe. Jego ciemnoniebieska koszula była zabrudzona z przodu, ale pasowała do jeansów. Ciągnął worek czegoś, co wyglądało jak nawóz, do szopy koło domu.
Lisa musiała zauważyć, że go obserwuję, ponieważ podniosła brwi i posłała mi uwodzicielski grymas, stając naprzeciwko mnie.
- Dlaczego nie pójdziesz z nim porozmawiać? – zasugerowała, mieszając łyżeczką w pustym opakowaniu po lodzie.
- Naprawę muszę iść do domu. – skłamałam.
- A ja naprawdę muszę cię powstrzymać i zamknąć drzwi od środka. – zaśmiała się. Zanim zorientowałam się, co się dzieje, Lisa obróciła się na pięcie i pobiegła w stronę drzwi. Widząc, że była już daleko ode mnie, zdecydowałam się nawet nie próbować jej dogonić.
Zamiast tego westchnęłam i ruszyłam w kierunku Charlie’go, nie do końca pewna, co właściwie robiłam.
- Cześć. – uśmiechnął się słodko, podnosząc wzrok, po tym jak wrzucił worek do szopy. – Praca dla twojego wujka z pewnością oznacza bardzo dużo pracy.
- Zgaduję, że do tego przywykłeś? – uśmiechnęłam się, opierając o tył furgonetki i dając mu chwilę na złapanie oddechu. Zerknęłam na ogromną stertę worków nawozu ułożonych w szopie, przez które wydawało się, że walczył z nimi już od jakiegoś czasu.
- Tak. Mieszkając w tym mieście jedyne prace jakie możesz złapać to, albo w piekarni, albo w błocie. Szczerze mówiąc nie jestem dobry w gotowaniu. – uśmiechnęłam się na jego uwagę, próbując nie roześmiać się, bo wiedziałam, że zabrzmiałoby.
- Masz szczęście, bo ja jestem w tym dobra.
- Oh tak? – uśmiechnął się szeroko, przesuwając się tak, żeby mógł usiąść na tylnej klapie bagażnika, obok mnie.
- Tak, ponieważ prawdopodobnie będę tą, która przygotuje kolację.
- Twoja mama nie gotuje? – zapytał, marszcząc brwi.
- Gotuje, ale nie sądzę, że chciałbyś spróbować jej jedzenia.
- Oh. – zachichotał, opuszczając nieco głowę w stronę ziemi i śmiejąc się cicho. – W takim razie to ma sens.
- Taaa. – wymamrotałam. – Skoro o kolacji mowa, myślę, że lepiej już pójdę ją zacząć, a ty się lepiej umyj.
- Tak jest. – uśmiechnął się szeroko.
- Oh, Rose? – byłam w połowie podnoszenia się z miejsca, na którym siedziałam, ale moje imię wychodzące z jego ust, sprawiło, że znieruchomiałam.
- Tak?
- Masz tu coś.
Zdjął jedną rękawiczkę i powoli zbliżył rękę w stronę mojej twarzy. Stałam nieruchomo, kiedy jego kciuk dotknął krawędzi mojej wargi i ostrożnie otarł ją od plamy po lodzie. I lód i to, co się właśnie stało sprawiło, że zaczerwieniłam się z zażenowania, kiedy odsunął się ode mnie.
- Do zobaczenia na kolacji – uśmiechnął się. Wstałam, a on zrobił to samo.
- Jasne. – odwzajemniłam uśmiech, który został na mojej twarzy, gdy zaczęłam iść w kierunku domu, wpatrując się w las naprzeciwko. Słońce raziło mnie w oczy, więc obróciłam głowę w stronę domu, aby tego uniknąć.
Migotane szkła w oknie od strychu przyciągnęło moje spojrzenie i mogłam rozpoznać słabo widoczną sylwetkę młodego mężczyzny. Wiedziałam, że to Harry ze swoim małym, łobuzerskim uśmieszkiem przyklejonym do twarzy, który w jakiś sposób mogłam dostrzec, co było dziwne.
Podniósł dłoń w geście, który, jak założyłam miał oznaczać pomachanie mi.
A potem zniknął, jakby nigdy wcześniej go tam nie było.

__________________________________________________
Jeśli przeczytałaś to proszę zostaw komentarz! :)
Zapraszam też na hashtag #TBITAPL

23 komentarze:

  1. ciekawy rozdział!! xx
    @xcandyxshopx

    OdpowiedzUsuń
  2. Heheheue ;D uwielbiam to opowiadanie jak żadne inne. Ale szkoda że było mało Hazzy w tym rozdziale ;c No cóż przepraszam że jakoś tak się nie rozpiszę jak zawsze w komentarzach ale nie mam weny ;/ na szczęście jeszcze nie raz zobaczysz moje "wypracowania" i mam pytanie kiedy kolejny rozdział ? ;) ugh dobrze to na zakończenie chciałabym Ci życzyć duużej weny w tłumaczeniu bo jest ona potrzebna. @IamDiana1D4ever

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo super rozdzial ale koncoska slodka ndjended <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest niesamowite fhjkccdryjnvxghj

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to jejejejej cudowne! <3 Charlie słodki, ale to Harry jest HIUGFLISDFHGFHDLISFHDSIK BOŻE żeby tylko Rose była z Harrym, więcej Hazzy <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Charlie powoli rusza na łowy xD
    @LunaticCupcake

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę ... niech ona będzie z Harrym :D xx

    OdpowiedzUsuń
  8. jeeeeej cudo chcę już następny *o*

    OdpowiedzUsuń
  9. Awwwwww zdecydowanie chce więcej momentów z Hazzą XDD
    Rozdział świetny !! Czekam na next <3 @TakeMELIAM1D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspanialy rozdzial, juz nie moge doczekac sie nastepnego, dziekuje xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochaaaaaam
    Bezwarunkowo i na zawsze to kocham !
    ZAjebisty rozdział zreszta jak każdy poprzedni i czekam z nuecierpliwoscia na next xxxxx

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudo !!! Kocham to opowiadanie :*
    Swietny rozdzial !!! Caly czas usmiechalam ja go czytalam i nwm czm :)
    Czekam nastepny rozdzial@@andrejjj99

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział jest świetny. Bardzo mi się podoba to opowiadanie. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. MMMmmmm czyli Rose i Charlie? Uhuhu będzie się działo. Rozdział w końcu jest! Doczekałam się i nie zawiodłam. Mega

    OdpowiedzUsuń
  15. Kolejny świetny rozdział!
    Jestem cholernie ciekawa:
    1.Co się stało z tatą Rose
    2.Historii Harrego

    Już nie mogę się doczekać nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Uff, na całe szczęście Harry już pojawił się znowu.
    Kocham to opowiadanie, jest takie inne niż inne, ale bardzo je polubiłam i mogę stwierdzić, że jest jednym z moich ulubionych, historia jest ciekawa, postaci również, no cóż nic dodać nic ująć...
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, bo wciąż wszystko jest bardzo zagadkowe.
    Kocham Cię skarbie i dziękuję <3
    @mysweetloouis

    OdpowiedzUsuń
  17. O jaa ! ;o
    Świetny <3
    Cos czuje ze Harry zazrosny bedzie ;)
    Czekam na nastepny <3
    @loostiindreaams

    OdpowiedzUsuń
  18. wow, Rose i Charlie się rozumieją ale lepiej jakby była z Harrym xd

    OdpowiedzUsuń