- Dzień dobry. – wymamrotałam, czując jak ciepło ogarnia
moje policzki. Mały uśmiech wkradł się na jego usta, kiedy wpatrywaliśmy się w
siebie nawzajem. Żadne z nas nie mogło znaleźć odpowiednich słów do wypowiedzenia,
ale cisza między nami nie była niezręczna.
Mogłam wyczuć jak bicie mojego serca delikatnie przyśpiesza,
kiedy zaczął się podnosić, a kołdra ześlizgnęła się z jego nagiego torsu, w
pełni odsłaniając jego opaloną klatkę piersiową i brzuch. Musiał zauważyć, że
mój wzrok bezwstydnie sunie po jego ciele, bo kiedy wróciłam spojrzeniem do
jego niebieskich oczu, uśmiechał się szeroko.
Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale przerwał mu głośny
krzyk Lisy.
- Wstał? – zapytała, pojawiając się w drzwiach. Zmierzyła
wzrokiem swojego brata i zdegustowana przewróciła oczami.
- Załóż na siebie jakieś przeklęte ciuchy Charlie. Rose i ja
idziemy dziś na zakupy. Nie chcę, żebyś próbował zaciągnąć ją do łóżka podczas
naszego pierwszego dnia tutaj.
Chciał coś powiedzieć, ale tak jak wcześniej, przerwała mu
jego siostra.
- No dalej Rose, chodźmy się przygotować.
- Ale przecież chciałaś coś od niego, prawda? – zapytałam zdezorientowana,
a moje oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek.
- Cóż właściwie to… - walczyła, aby ubrać swoje myśli w
słowa, kiedy opuściłyśmy jego pokój. Ciągnęła mnie za sobą do mojego własnego.
- Chciałam, żebyście się spotkali, dopóki nie przypomniałam
sobie, że mój brat to kobieciarz. – wzruszyła ramionami, a ja spojrzałam na
nią, przewracając oczami.
- I kiedy dokładnie sobie o tym przypomniałaś? – zachichotała
na moje pytanie, wbijając wzrok w podłogę.
- Cóż, wtedy, kiedy stałam przed jego drzwiami i zdałam sobie
sprawę z tego, że wepchnęłam cię do jego pokoju, abyś go obudziła. A on
prawdopodobnie pod tą kołdrą był nagi…. i twardy. - moje oczy rozszerzyły się
na jej stwierdzenie i na to, że powiedziała to tak, jak gdyby nigdy nic.
- Lisa! – zaprotestowałam, czując jak opada mi szczęka.
- Taka prawda. – ponownie wzruszyła ramionami. – Ale wiesz
co? Zostawię cię samą, żebyś mogła się przygotować, a potem wyjdziemy i poznamy
się lepiej. Mogę pokazać ci miasto i w ogóle.
Zawahałam się nad jej propozycją, ale ona nie zdawała się
przywiązywać do tego uwagi, kiedy kontynuowała, uśmiechając się promiennie.
- W mieście jest naprawdę fajna lodziarnia. Jeśli pójdziesz
ze mną, to ja stawiam! – powiedziała błagalnym tonem głosu. Lody w upalny,
sierpniowy dzień wydawały się dobrym pomysłem.
Westchnęłam na fakt, że miałam wyjść do miasta. Do miasta,
które już zdążyłam znienawidzić i zaakceptować fakt, że jego mieszkańcy będą
mieć mnie za dziwaka w pierwszym dniu szkoły.
- Zgoda. – wymamrotałam, a Lisa podskoczyła na palcach z
radości.
- Dobra to teraz się przygotuj, a ja zrobię to samo.
- Tak jest. – odpowiedziałam, opadając na łóżko, kiedy
zniknęła za drzwiami. Naprawdę nie chciałam iść, a tym bardziej opuszczać mojego
łóżka, ale już się zgodziłam. Rozglądając się po pokoju, stwierdziłam, że
wszystko wygląda tak samo jak wcześniej.
Tak samo opustoszale jak wcześniej.
Kiedy pomyślałam o tym, jak długo prawdopodobnie zajmie
Lisie przygotowanie się, przez moją głowę przeszedł pomysł, żeby iść na górę i
zobaczyć się choć przez chwile z Harrym. Powoli powłóczyłam stopami przez
drewnianą podłogę, zmierzając w stronę szafy. Powiesiłam tam kilka ubrań
zeszłej nocy na powyginanych, drucianych wieszakach.
Może mogłam użyć tego, jako mentalnej wymówki, żeby jednak nie iść do Harry’ego. Powtarzałam sobie, że muszę wybrać koszulę na moją
wycieczkę do miasta z Lisą. Ale, gdy tylko otworzyłam drzwi szafy, nic oprócz
myśli o wejściu na strych, żeby zobaczyć się z Harry’m nie zaprzątało mojej
głowy.
Mój rozum mówił mi, że to zły pomysł i skrycie się z nim
zgadzałam, ale moje ręce wciąż znajdowały się na ubraniach, przesuwając je na
drugą stronę szafy, żebym mogła przejść i opuścić w dół rampę ze schodami. Niezwykle cienka warstwa kurzu
opadła kaskadą w dół, osiadając bezszelestnie na podłodze.
Byłam wdzięczna, że większość kurzu była posprzątana, ale to, co zostało wywołało u mnie ochrypły kaszel.
- Cóż, dużo czasu zabrało ci, aby tu wrócić. – dobiegł
mnie z góry głos Harry’ego. Nie zawracałam sobie głowy, żeby podnieść na niego
wzrok, kiedy wspinałam się po schodach.
- Mów tak dalej, a mogę nigdy więcej tu nie wrócić. –
zauważyłam, ale w rzeczywistości poczułam coś w rodzaju ulgi, kiedy go
zobaczyłam.
- Co miałeś na myśli przez to, co powiedziałeś wcześniej? –
zapytałam znienacka, ale on dokładnie wiedział o czym mówiłam.
- Oh o koszmarze?
- Ta. – wymamrotałam.
- To był żart. – ale jego odpowiedź brzmiała niepewnie.
Westchnęłam, prostując się i prozaicznie strzepując kurz z moich ud.
- Nawet nie wiem, dlaczego tu jestem.
- Ja wiem. – uśmiechnął się bezczelnie Harry, opierając plecami
o ścianę, naprzeciwko mnie.
Zerknęłam na jego dłonie, gdzie jego długie palce bawiły się
czymś, co wyglądało jak guzik. Obracał go w kółko i w kółko w jakimś wymyślonym przez siebie rytmie, kiedy odezwał się ponownie.
- Tęskniłaś za mną Rosie.
– zmrużyłam na niego oczy.
- To nie jest moje imię. – moje słowa ociekały jadem.
Uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi, wciąż bawiąc się
guzikiem.
- Oh, ależ jest. W końcu ostatecznie tak jesteś nazywana,
nieprawdaż?
- Skąd ty… - zaczęłam, czując zdezorientowanie.
- Twoje kłótnie z mamą nie są za ciche.
- Nie kłócimy się. – zaprotestowałam, krzyżując ramiona na
klatce piersiowej.
- Oh naprawdę? – zapytał, sznurując usta, jakby rozważał
moje słowa. – Po prostu podgrzewacie atmosferę, co?
- Dupek z ciebie. – splunęłam.
- Każdy ma taką część ciała. – wzruszył ramionami, nieco
obrażony.
- To łóżko, które tu przytargałaś. – zaczął nowy temat, nie
czekając, aż mu odpowiem. – Jest rzeczywiście całkiem wygodne. – Obserwowałam w
ciszy jak podchodzi do łóżka i opada na nie, a materac delikatnie odbija jego
ciało w górę i dół.
- Chcesz wypróbować? – puścił do mnie oczko.
- Naprawdę nie wiem, dlaczego tu przyszłam. – wymamrotałam,
przewracając oczami na niego i na sposób, w jaki rozłożył nogi.
- Myślałem, że już do tego doszliśmy. – na jego twarzy
pojawił się figlarny grymas. Posłał guzik na drugi koniec pokoju przy użyciu
palca wskazującego i kciuka.
- Mam przed sobą długi dzień. Miłej zabawy. – mruknęłam,
obracając się i idąc z powrotem w stronę schodów.
- Czekaj, przepraszam. – zaprotestował Harry. Poczułam jego
palce owijające się wokół górnej części mojego ramienia i ciągnące z powrotem w
jego kierunku. Zerknął na miejsce, w którym stykały się nasze skóry.
Wciąż wydawał się zafascynowany tym dotykiem, a mały uśmiech
zdumienia, zamajaczył na krawędziach jego ust.
- Przepraszasz? – zapytałam po kilku sekundach. Dźwięk
mojego głosu przyciągnął jego oczy, które spotkały się z moimi.
- Tak. Nie musisz wychodzić Rosie.
- Poważnie? –
prychnęłam poirytowana, odnosząc się do mojego imienia, a ona starał się
powstrzymać szeroki uśmiech.
- Nie rozumiem, dlaczego tak go nienawidzisz. – westchnął
Harry. – Myślę, że jest naprawdę… um…
- Um co?
- Nie chcę powiedzieć ładne, bo to słowo wychodzące z moich
ust będzie brzmiało głupio.
- To prawda. – zgodziłam się ze śmiechem. – Dzięki za
przeprosiny. - wymamrotałam w klęsce. – Ale naprawdę muszę cię opuścić. Idę do miasta.
- Mówisz tak, jakby to było coś złego. – powiedział Harry,
marszcząc w zdezorientowani brwi.
- Nie lubię ludzi. Więc to jest coś złego.
- Ale lubisz duchy, prawda? – puścił mi oczko, biorąc swoją
dolną wargę pomiędzy zęby.
Przewróciłam oczami i ledwo udało mi się stłumić śmiech.
- Pa Harry.
~~
- Okay, więc to jest biblioteka. – ciągnęła Lisa.
Zdecydowałam się ja zignorować i zamiast tego przyjrzeć się książkom na
najbliższej półce.
- Przychodzę tu cały czas. – wciąż mówiła. Ale ja skupiłam
swoją uwagę na starej gazecie wciśniętej między regały.
Sięgnęłam po nią i spojrzałam na wyblakły druk i obdarte
strony. Widoczny był jedynie nagłówek, ponieważ napisany był pogrubionymi,
dużymi literami. Mrużąc oczy, aby odróżnić słowa, przeczytałam go pod nosem,
aby zrozumieć, co właściwie było tam napisane.
UPROWADZENIE
MIEJSCOWEJ RODZINY
„Żadne ciała nie
zostały odnalezione i po trzech miesiącach nieustannych poszukiwań policja
zdecydowała się uznać sprawę za zamkniętą.”
Zaraz pod tym widniało zdjęcie z podpisem, którego nie
mogłam rozczytać, ponieważ widoczny był tylko jego zarys. Kiedy przyjrzałam się
bliżej budynkowi z fotografii… wyglądał jak nasz dom. Obróciłam się, odkładając
gazetę na stół obok mnie i wołając Lisę.
Ale ona już tu była, najwyraźniej mówiąc mi, że mam się
ruszyć, ponieważ musiałyśmy iść.
- Co? – zapytałam, trochę zakłopotana tym, że na chwilę się
od niej odcięłam.
- Musimy iść. Jest już prawie 18, a wciąż nie byłyśmy w
lodziarni.
- Oh, jasne. – odpowiedziałam, a ona złapała mnie za
nadgarstek i wyciągnęła z biblioteki, nie dając mi nawet chwili na złapanie
gazety.
- Lisa mogłaś poczekać minutę. – zaprotestowałam kiedy
znalazłyśmy się na chodniku.
- Cóż i tak mnie ignorujesz, więc co za różnica? – brzmiała
na poirytowaną, kiedy szła przede mną i jeśli nie myślałabym, że jest moją
jedyną szansą na posiadanie przyjaciółki, zostawiłabym ją, nie mówiąc ani
słowa.
Zamiast tego przyśpieszyłam kroku i zaraz byłam obok niej.
- Nie ignoruję cię. – powiedziałam obronnie, próbując
sprawić, żeby na mnie spojrzała. – Czytałam i nagle wyciągnęłaś mnie stamtąd.
- Oh przepraszam. – odpowiedziała sarkastycznie. – Co
czytałaś?
- Ja… - zająknęłam się, zastanawiając, czy złym pomysłem
będzie powiedzenie czegokolwiek o uprowadzeniu i o zdjęciu, na którym jakimś
cudem tamten dom był prawie dokładną repliką tego, w którym mieszkaliśmy. – Gazetę. – dokończyłam,
wymuszając coś w rodzaju małego uśmiechu.
- Oh. – potrząsnęła głową, nie wierząc mi nawet przez
moment. – W takim razie musiała być naprawdę ciekawa.
- Ugh, nieważne. – wymamrotałam, ruszając szybko przed
siebie i tym razem to ja zostawiłam ją za sobą. Kolejny, idealny przykład tego,
dlaczego nie lubiłam ludzi. Ale cholera, Harry był duchem i jego też nie mogła
znieść. Odgłos szybkich kroków za moimi plecami, dał mi znać o fakcie, że Lisa
musiała podążać za mną.
- Przepraszam. – wymamrotała, pojawiając się przede mną. –
To wszystko jest po prostu trudne… Przeprowadzka z naszego zastępczego domu do
twojego. Nasza ciotka… ona wykorzystywała Charlie’go i cóż po jednej nocy… -
przerwała na chwilę, a ja chciałam, żeby zupełnie przestała mówić.
Nie chciałam słyszeć tej historii.
- Nie musisz mi tego mówić. – mruknęłam, próbując posłać jej
uprzejmy uśmiech, ale zakończyło się to niepowodzeniem.
- Nie, musisz wiedzieć. Jeśli Charlie powie coś dziwnego to
naprawdę nie zrobi tego naumyślnie. Wprowadziliśmy się do naszej ciotki po tym,
jak nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym.
- Zgarnęła nas opieka społeczna i przekazała w jej ręce.
Była naprawdę szanowaną kobietą w mieście, należała nawet do radnych. Ale
pewnej nocy wróciłam późno ze szkoły, ponieważ miałam zajęcia teatralne i
złapałam ją gwałcącą go na kanapie.
- Kazała mi obiecać, że nie powiem o tym nikomu, grożąc, że
zabije Charliego. Działo się tak przez prawie 6 miesięcy, aż pewnej nocy
Charlie nie mógł dłużej tego znieść, wziął najbliżej leżący przedmiot i uderzył
nim w jej głowę. Niestety zapadła przez to w śpiączkę i umarła.
- Tak mi przykro. – wymamrotałam. Czułam się żałośnie, nie
wiedząc co powiedzieć, ani co zrobić. Po prostu stałam naprzeciw niej,
nieporadnie próbując okazać współczucie.
- Ale teraz jest lepiej. Nie wysłano go do więzienia, ani
nie oskarżono, ponieważ nazwali to samoobroną. Jedyną złą rzeczą jest to, że
zmusili nas do zeznawania w sądzie.
- Ja… - wydukałam, tracąc zdolność mowy.
- Przykro ci, prawda? – uśmiechnęła się w połowie
serdecznie. – Wszystkim jest przykro, kiedy słyszą tę historię. Ale zazwyczaj
to ich ‘przykro mi’ dotyczy jej śmierci, a nie tej części z naszą traumą.
- Mi przykro z waszego powodu. – powiedziałam, pochylając
się, aby ją przytulić.
Zaakceptowała mój uścisk, mamrocząc ciche dziękuję w moje ramiona,
po czym odsunęła się.
- Cóż, lodziarnia jest zaraz za tamtym rogiem. – wskazała na
róg po naszej prawej stronie. – Więc myślę, że lody ciasteczkowe brzmią całkiem
nieźle.
- Ja też. – uśmiechnęłam się.
- Oh i Rose twój wujek powiedział mi o twoim tacie. – poczułam
jak bicie mojego przyśpiesza na tę myśl i zapragnęłam uciec od Lisy. Poza tym
chciałam skrzywdzić mojego wujka za to, że mi to zrobił.
- Nie wierzę, że ty to zrobiłaś. – posłała mi uspokajający
uśmiech.
- Nie wierzysz? – zapytałam osłupiała, wciąż nie będąc
zdolną do ruszenia się z mojego aktualnego miejsca. Wszyscy zawsze dawali mi
etykietkę dziwaka, albo mordercy, kiedy odkrywali prawdę, ale ona tego nie
zrobiła. W zasadzie wręczyła mi kartę, która mówiła, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Oczywiście, ze nie. Miałaś osiem lat i to, że po prostu
byłaś w tym samym pokoju nic nie znaczy.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się, tym razem zupełnie szczerze.
– Tak bardzo ci dziękuję.
- Nie ma sprawy. – odwzajemniła uśmiech i gestem pokazała
mi, że mam ruszyć się z miejsca. Szłam obok niej, odczuwając ulgę z faktu, że
wiedziała i nie osądzała mnie. To było miłe uczucie, ale nie mogłam nie
pomyśleć też o czymś innym.
- Charlie też wie?
Myśl, że wie, wysłała dreszcz przechodzący po moim kręgosłupie,
a moje serce zostało pochłonięte przez strach. Nie wiedziałam, dlaczego byłam
tak przerażona tym, że może wiedzieć, gdy tak naprawdę nawet go nie znałam, ale
coś sprawiało, że chciało mi się wymiotować na samą myśl. Na pewno myślał, że
byłam dziwolągiem.
- Rose, jeśli ktokolwiek może cię zrozumieć… to jest to Charlie.
- Naprawdę? – zapytałam, kiedy wymijająco odpowiedziała na
moje pytanie. Przytaknęła głową z kolejnym uspokajającym uśmiechem.
- Tak, naprawdę. Po tym jak wyszło na jaw, że został
zgwałcony ludzie nazywali go bezwstydną męską dziwką. Wciąż to robią od czasu
do czasu, ale odkąd skończył szkołę średnią i zaczął pracować dla kilku
gospodarzy i w ogóle to wszystko jakoś ucichło.
Jeśli nie znałabym tego z własnego doświadczenia,
prawdopodobnie zapytałabym dlaczego ludzie to robią, ale tego nie zrobiłam.
Zamiast tego skinęłam głową ze zrozumieniem.
- Twoje życie też się zmieni. – uśmiechnęła się. – Pomyśl o
tym jako o nowym początku, a nie jako starym końcu.
- Tak zrobię. Chodźmy na te lody. – zaśmiałam się,
rozważając fakt, że był ktoś w tym nowym, onieśmielającym mnie miasteczku, kto
nie myślał o mnie jak o dziwaku. A właściwie to były dwie takie osoby.
~~
- To były naprawdę dobre lody. – zachichotała Lisa,
wpychając sobie ostatnią łyżeczkę do buzi, przy czym zrobiła zeza, próbując być
zabawną. Wciąż śmiałam się z niej, próbując prawidłowo zaparkować samochód.
- Jesteś dziwna.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się szeroko, otwierając drzwi i
wysiadając z auta. Zrobiłam o samo, wraz z jednym dodatkowym zadaniem, jakim
było zamknięcie drzwi pilotem. Moje oczy natychmiast spoczęły na wysokiej,
opalonej sylwetce przy rozwalającej się, czerwonej furgonetce Connera.
Widząc go dziś rano, wiedziałam, że był dobrze zbudowany.
Ale ubrania sprawiały, że jego ciało wydawało się jeszcze większe. Jego
ciemnoniebieska koszula była zabrudzona z przodu, ale pasowała do jeansów.
Ciągnął worek czegoś, co wyglądało jak nawóz, do szopy koło domu.
Lisa musiała zauważyć, że go obserwuję, ponieważ podniosła
brwi i posłała mi uwodzicielski grymas, stając naprzeciwko mnie.
- Dlaczego nie pójdziesz z nim porozmawiać? – zasugerowała,
mieszając łyżeczką w pustym opakowaniu po lodzie.
- Naprawę muszę iść do domu. – skłamałam.
- A ja naprawdę muszę cię powstrzymać i zamknąć drzwi od
środka. – zaśmiała się. Zanim zorientowałam się, co się dzieje, Lisa obróciła
się na pięcie i pobiegła w stronę drzwi. Widząc, że była już daleko ode mnie, zdecydowałam
się nawet nie próbować jej dogonić.
Zamiast tego westchnęłam i ruszyłam w kierunku Charlie’go,
nie do końca pewna, co właściwie robiłam.
- Cześć. – uśmiechnął się słodko, podnosząc wzrok, po tym
jak wrzucił worek do szopy. – Praca dla twojego wujka z pewnością oznacza
bardzo dużo pracy.
- Zgaduję, że do tego przywykłeś? – uśmiechnęłam się,
opierając o tył furgonetki i dając mu chwilę na złapanie oddechu. Zerknęłam na
ogromną stertę worków nawozu ułożonych w szopie, przez które wydawało się, że
walczył z nimi już od jakiegoś czasu.
- Tak. Mieszkając w tym mieście jedyne prace jakie możesz złapać
to, albo w piekarni, albo w błocie. Szczerze mówiąc nie jestem dobry w
gotowaniu. – uśmiechnęłam się na jego uwagę, próbując nie roześmiać się, bo
wiedziałam, że zabrzmiałoby.
- Masz szczęście, bo ja jestem w tym dobra.
- Oh tak? – uśmiechnął się szeroko, przesuwając się tak,
żeby mógł usiąść na tylnej klapie bagażnika, obok mnie.
- Tak, ponieważ prawdopodobnie będę tą, która przygotuje
kolację.
- Twoja mama nie gotuje? – zapytał, marszcząc brwi.
- Gotuje, ale nie sądzę, że chciałbyś spróbować jej jedzenia.
- Oh. – zachichotał, opuszczając nieco głowę w stronę ziemi
i śmiejąc się cicho. – W takim razie to ma sens.
- Taaa. – wymamrotałam. – Skoro o kolacji mowa, myślę, że
lepiej już pójdę ją zacząć, a ty się lepiej umyj.
- Tak jest. – uśmiechnął się szeroko.
- Oh, Rose? – byłam w połowie podnoszenia się z miejsca, na
którym siedziałam, ale moje imię wychodzące z jego ust, sprawiło, że
znieruchomiałam.
- Tak?
- Masz tu coś.
Zdjął jedną rękawiczkę i powoli zbliżył rękę w stronę mojej
twarzy. Stałam nieruchomo, kiedy jego kciuk dotknął krawędzi mojej wargi i
ostrożnie otarł ją od plamy po lodzie. I lód i to, co się właśnie stało sprawiło,
że zaczerwieniłam się z zażenowania, kiedy odsunął się ode mnie.
- Do zobaczenia na kolacji – uśmiechnął się. Wstałam, a on
zrobił to samo.
- Jasne. – odwzajemniłam uśmiech, który został na mojej
twarzy, gdy zaczęłam iść w kierunku domu, wpatrując się w las naprzeciwko. Słońce
raziło mnie w oczy, więc obróciłam głowę w stronę domu, aby tego uniknąć.
Migotane szkła w oknie od strychu przyciągnęło moje
spojrzenie i mogłam rozpoznać słabo widoczną sylwetkę młodego mężczyzny.
Wiedziałam, że to Harry ze swoim małym, łobuzerskim uśmieszkiem przyklejonym do
twarzy, który w jakiś sposób mogłam dostrzec, co było dziwne.
Podniósł dłoń w geście, który, jak założyłam miał oznaczać
pomachanie mi.
A potem zniknął, jakby nigdy wcześniej go tam nie było.
A potem zniknął, jakby nigdy wcześniej go tam nie było.
__________________________________________________
Jeśli przeczytałaś to proszę zostaw komentarz! :)
Zapraszam też na hashtag #TBITAPL
Zapraszam też na hashtag #TBITAPL
ciekawy rozdział!! xx
OdpowiedzUsuń@xcandyxshopx
Heheheue ;D uwielbiam to opowiadanie jak żadne inne. Ale szkoda że było mało Hazzy w tym rozdziale ;c No cóż przepraszam że jakoś tak się nie rozpiszę jak zawsze w komentarzach ale nie mam weny ;/ na szczęście jeszcze nie raz zobaczysz moje "wypracowania" i mam pytanie kiedy kolejny rozdział ? ;) ugh dobrze to na zakończenie chciałabym Ci życzyć duużej weny w tłumaczeniu bo jest ona potrzebna. @IamDiana1D4ever
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO ♥
OdpowiedzUsuńooo super rozdzial ale koncoska slodka ndjended <3
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowite fhjkccdryjnvxghj
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jejejejej cudowne! <3 Charlie słodki, ale to Harry jest HIUGFLISDFHGFHDLISFHDSIK BOŻE żeby tylko Rose była z Harrym, więcej Hazzy <3
OdpowiedzUsuńCharlie powoli rusza na łowy xD
OdpowiedzUsuń@LunaticCupcake
Proszę ... niech ona będzie z Harrym :D xx
OdpowiedzUsuńCzyżby konkurencja? Świetny:*
OdpowiedzUsuńWspaniałe :D
OdpowiedzUsuńjeeeeej cudo chcę już następny *o*
OdpowiedzUsuńAwwwwww zdecydowanie chce więcej momentów z Hazzą XDD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny !! Czekam na next <3 @TakeMELIAM1D
Wspanialy rozdzial, juz nie moge doczekac sie nastepnego, dziekuje xx
OdpowiedzUsuńawesome
OdpowiedzUsuńKochaaaaaam
OdpowiedzUsuńBezwarunkowo i na zawsze to kocham !
ZAjebisty rozdział zreszta jak każdy poprzedni i czekam z nuecierpliwoscia na next xxxxx
Cudo !!! Kocham to opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial !!! Caly czas usmiechalam ja go czytalam i nwm czm :)
Czekam nastepny rozdzial@@andrejjj99
*@andrejjj99
UsuńRozdział jest świetny. Bardzo mi się podoba to opowiadanie. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńMMMmmmm czyli Rose i Charlie? Uhuhu będzie się działo. Rozdział w końcu jest! Doczekałam się i nie zawiodłam. Mega
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńJestem cholernie ciekawa:
1.Co się stało z tatą Rose
2.Historii Harrego
Już nie mogę się doczekać nexta ;)
Uff, na całe szczęście Harry już pojawił się znowu.
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, jest takie inne niż inne, ale bardzo je polubiłam i mogę stwierdzić, że jest jednym z moich ulubionych, historia jest ciekawa, postaci również, no cóż nic dodać nic ująć...
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, bo wciąż wszystko jest bardzo zagadkowe.
Kocham Cię skarbie i dziękuję <3
@mysweetloouis
O jaa ! ;o
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
Cos czuje ze Harry zazrosny bedzie ;)
Czekam na nastepny <3
@loostiindreaams
wow, Rose i Charlie się rozumieją ale lepiej jakby była z Harrym xd
OdpowiedzUsuń