6.05.2014

Rozdział 5

- Chce ci się seksu. – zażartował Harry, leżąc rozwalony na moim łóżku. W sumie to nie wiedziałam po co je tu w ogóle wniosłam. Z pewnością nigdy nie będę w stanie, aby na nim spać.
- Chyba tobie. – odparowałam. Byłam zbyt skoncentrowana na wieszaniu trzech ostatnich zdjęć, które ja i mój tata mieliśmy na naszym starym strychu. Umieściłam je tuż nad oknem i uśmiechnęłam do znajomego, grubego kota, który się we mnie wpatrywał.
- Myślę, że to jest przerażające, jak diabli. – oświadczył Harry, marszcząc nos w dyskomforcie. – Wygląda jak ten kot z filmu ‘Alicja w krainie czarów’. No wiesz ten, który znikał i wyglądał jakby zwymiotowała na niego tęcza?
Nie mogłam nic poradzić na to, że zachichotałam na jego słowa, tym bardziej, że mówiąc je był całkowicie poważny.
- Tak, znam go. – przez cały czas, gdy byłam na górze dokuczał mi z powodu Charlie’go i żartował za każdym razem, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Ten moment był najbliższy normalnej rozmowie.
- Kto to jest? – zapytał Harry, wciąż leżąc rozwalony na łóżku. Jego pytanie zbiło mnie z tropu. Myślałam o tym, czego jeszcze potrzebuję, żeby doprowadzić strych do porządku, aby móc nazwać moją pracę skończoną i nie miałam przygotowanej gotowej odpowiedzi na jego pytanie.
- Na zdjęciu? – zapytałam trochę zagubiona.
- Ta, na zdjęciu.
- Oh to mój tata. Większość rzeczy, które tu przyniosłam należało do niego. W moim starym domu mieliśmy strych, podobny do tego i zrobiliśmy sobie z niego kryjówkę. Wszystkie rzeczy, które tu są były też tam.
Harry nie dał mi werbalnej odpowiedzi, jak oczekiwałam, że zrobi, ale zamiast tego lekko potrząsnął głową i spojrzał w dół na swoje ręce, które bawiły się kołdrą na łóżku. Już otwierałam usta, żeby zapytać się go, dlaczego nie odpowiedział, ale wtedy przypomniałam sobie o gazecie i pluszowym misiu.
Prawdopodobnie najlepszą opcją było na razie zachowanie tego dla siebie. Miałam mnóstwo czasu, żeby zapytać go o to później.
- Uh Harry? – odezwałam się, zwracając z powrotem jego uwagę na siebie.
- Tak? – jego oczy wyglądały, jakby czekały na pytanie, na które nie chciał odpowiedzieć. Z kolei ja chciałam zadać to pytanie tak bardzo, jak on prawdopodobnie nie chciał na nie odpowiedzieć, ale ugryzłam się w język.
- Zobaczymy się później, zgoda?
- Ale… - zaczął Harry, wydymając swoją dolną wargę, co wyglądało jakby się dąsał.
- Nawet ze mną dziś nie rozmawiałeś. – przewróciłam na niego oczami i z wahaniem powoli ruszyłam w jego stronę, siadając na krawędzi łóżka.
- Więc teraz też nie będziemy rozmawiać? – poruszył brwiami i wysunął lekko język spomiędzy swoich zębów.
- Zamknij się. – ostrzegłam, delikatnie uderzając go w ramię.
- Wiem, że ja mogący cię dotykać to dobra rzecz, ale ty dotykająca mnie… cóż, nie jestem, co do tego przekonany.
- Dlatego, że nie dotykam cię w sposób, w jaki byś chciał?
- Dokładnie. – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- I teraz już widzisz, dlaczego jestem taka chętna do wyjścia stąd? – przewróciłam oczami. Jego wyraz twarzy delikatnie zmienił się na moje słowa, ale zatuszował to westchnieniem.
- Nie lubisz mnie, prawda? To dlatego chcesz iść. – jego słowa zbiły mnie z tropu i spojrzałam na niego zdezorientowana.
Patrzył w jeden punkt, jakby zawiesił się na chwilę, a ja nie wiedziałam jak skleić ze sobą słowa i co mu odpowiedzieć. To było trochę trudne zadanie, biorąc pod uwagę fakt, że musiałam być ostrożna w doborze słów. Naprawdę nie chciałam go urazić, co właśnie przed chwilą zrobiłam.
- Harry to nieprawda.
Zaśmiał się cierpko, jego wzrok wciąż wbity był w podłogę, ale po chwili przeniósł twarde jak stal spojrzenie na mnie.
- Wiem, że bywam czasami zboczeńcem, ale jeśli byłabyś na moim miejscu… jeśli utknęłabyś tu na kilka lat… - walczył, aby zbudować zdanie, bez zatrzymywania się i jąkania.
- Wtedy, zrozumiałabyś. Szczególnie od chwili, kiedy dowiedziałem się, że mogę cię dotknąć. Z tobą jest inaczej Rose i wiem, że nawet się nie znamy, ale chcę poznać cię lepiej, nieważne jak głupio i dziwnie to brzmi. To znaczy, nie chcę, żebyś traciła na mnie swój czas, podczas gdy ja nawet nie mogę się stąd ruszyć..
- Ale chcę mieć przyjaciela. Gdy jesteś samotny, poznajesz siebie i masz tendencję do stwierdzenia, że twoje szczęście i spokój ducha nie zależą od innych, ale to czas jest tu kluczem. A ja mam mnóstwo czasu i potrzebuję kogoś, kto uczyni mnie szczęśliwym, ponieważ zdążyłem już poznać siebie trochę za bardzo.
Byłam cicho, kiedy skończył i spojrzał na mnie z oczekiwaniem. Mój umysł pracował na pełnych obrotach, próbując sobie wszystko przyswoić, a Harry czekał, aż odpowiem na jego wyznanie. Moje oczy skanowały przez chwilę jego twarz. Czułam jak słowa powoli przesuwają się w górę mojego gardła.
- Mogę zostać trochę dłużej. – wymamrotałam, a mój głos zabrzmiał ciszej, niż chciałam.
Kąciki jego ust uniosły się w małym uśmiechu i spojrzał na łóżko. Zajęło mi minutę, aby zauważyć na co patrzył i kiedy zdałam sobie z tego sprawę, poczułam jak bicie mojego serca delikatnie przyśpiesza. Moja ręka była umieszczona na wierzchu jego dłoni, a palce zaciskały się na jego palcach w próbie dodania mu otuchy.
Byłam ostrożna, aby nie wyszarpnąć, ale odsunąć powoli moją dłoń, nie patrząc na niego, dopóki nie minęło kilka chwil.
- Chyba powinniśmy poustawiać tu trochę więcej rzeczy, jak myślisz? – uśmiechnęłam się, próbując całkowicie zmienić temat.
Bezczelny Harry wrócił prawie natychmiast, a jego pełny uśmiech znowu był widoczny.
- Nie wiem. Myślę, że już jest trochę ciasno z tymi rzeczami, które dopiero, co przyniosłaś. Może zostawmy wszystko tak jak jest, co? – założył ręce za głowę, po czym znowu położył się na łóżku, sprawiając, że wstałam i przewróciłam na niego oczami.
- Oh daj spokój Rosie, naprawdę uciekasz, bo się położyłem?
- Tak. – oświadczyłam, idąc w stronę małej kuchni, która tu była. Uważałam ją za bezcelową. Tak naprawdę nigdy nie zamierzałam tu gotować i fakt, że ta kuchnia była taka sama, jak ta z mojego snu sprawiał, że świrowałam jak cholera.
Bawiłam się paczką czipsów, którą wcześniej schowałam w jednej z trzech szafek, kiedy Harry odezwał się zza moich pleców. Czułam się prawie tak, jak we śnie, który miałam wcześniej i byłam szczęśliwa, że nigdzie na widoku nie było jajek. Chociaż szczęśliwa to mało powiedziane.
- Przyniosłaś tu jedzenie? – zapytał Harry. Uważnie słuchałam dźwięku jego głosu, a kiedy doszłam do wniosku, że nie stał zaraz za mną, obróciłam się, żeby odpowiedzieć na jego pytanie.
- Tak. Kocham jedzenie. Właściwie to lepiej upewnij się, że trzymasz swoje ręce z daleka ode mnie, ponieważ jestem z nim w związku małżeńskim. – zachichotał łagodnie na moje słowa i pokręcił głową.
- To będzie trudne. Robiłem tak, kiedy byłem dzieckiem, no bo wiesz... wtedy dziewczyny były ohydne. A teraz, po tym wszystkim są one dla mnie tym, czym dla ciebie jest twoje ulubione jedzenie.
- Jesteś poważny w tym momencie? – zapytałam, ledwo powstrzymując głośny chichot. – Harry to zabrzmiało źle pod wieloma względami. – wzruszył ramionami i wstał z łóżka, idąc powoli w moją stronę.
Stawiał beztroskie i leniwe kroki, zatrzymując się przede mną. Wyciągnął dłoń i zabrał mi małą paczkę Laysów.
- Oddaj mi to. – jęknęłam, sięgając po nie ręką.
- Czipsy są złe dla ciebie. Zamiast nich możesz zjeść ziemniaki. – uśmiechnął się szeroko, a ja zmrużyłam na niego oczy.
- Jesteś idiotą. Oddaj!
- Nie. – odpowiedział zwyczajnie, obracając się na piętach i idąc w kierunku łóżka. Jego dłonie owinięte były asekuracyjne wokół paczki, a mały chichot opuścił jego usta, kiedy ruszyłam w jego stronę.
- Nawet nie możesz ich zjeść. Oddaj mi te cholerne czipsy!
- Cóż, pożałujesz tego jak będziesz miała zawał serca. – zaśmiał się, łapiąc mnie w talii i przyciągając do siebie. Kiedy zauważyłam bliskość naszych ciał, śmiech uwiązł mi w gardle. Z Harry’m wydawało się dziać to samo, kiedy spojrzał mi w oczy.
- Trzymaj. – wyszczerzył zęby, przerywając napięcie w powietrzu i wpychając czipsy w moją dłoń. – Było zabawnie, powinniśmy czasami to powtórzyć. – uśmiechnął się, z westchnieniem siadając z powrotem na łóżku.
- Chciałabym, ale od jutra zaczynam szkołę. – prychnęłam. Apetyt, który miałam na czipsy nagle zniknął, kiedy pozwoliłam tym słowom opuścić moje usta. Położyłam paczkę na brzegu łóżka, po chwili siadając obok niej i czekając na odpowiedź Harry’ego.
Spojrzał na mnie z takim wyrazem twarzy, jakby nie wiedział co powinien powiedzieć, po czym westchnął i podciągnął nogi na łóżko. Skrzyżował je, znowu wzdychając i próbując wykrzesać z siebie coś na kształt żałosnego uśmiechu.
- Chciałbym powiedzieć coś pokrzepiającego, ale mówimy o szkole, a szkoła jest do bani. I nie mam nic do dodania. – uniosłam brwi i wzruszyłam ramionami, zgadzając się z nim.
- Ludzie będą myśleć, że jestem dziwakiem. – oświadczyłam, nie przejmując się tym, że nie wiedział o mojej przeszłości.
W gruncie rzeczy, ja o jego przeszłości też nie wiedziałam.
- Dlaczego mieliby? Albo wiesz co… nie mów mi. Zamiast tego pozwól, że ja ci coś powiem. Nie pozwól, żeby to, co myślą o tobie inni ludzie sprawiało, że uważasz siebie za dziwaka ok? Opinie są jak tyłki, każdy ma jeden.
Zaśmiałam się, po czym posłałam mu uśmiech.
- Dzięki Harry. To jest… - przerwałam na chwilę, próbując wymyśleć, co właściwie zamierzałam powiedzieć. – Nie wiesz, dlaczego ludzie mają mnie za świra i w ogóle. – westchnął i posłał mi coś na kształt rozczarowanego spojrzenia.
- A myślisz, że oni wiedzą? Lubię cię Rosie i mam o tobie dobrą opinię, pomimo tego, że wiem… – sądząc po wyrazie jego twarzy wiedział, że popełnił błąd, mówiąc te słowa. Odwrócił wzrok od moich oczu.
- Co masz na myśli mówiąc, że wiesz? – zapytałam, czując, jak ciepło ogarnia moje policzki. Nadal wpatrywał się w swoje ręce, nie odpowiadając na moje pytanie. – Harry, co masz na myli? – uderzyłam otwartą dłonią w łóżko, próbując zwrócić jego uwagę na siebie, ale on nadal nie podnosił wzroku, wyraźnie mnie ignorując.
- To nic takiego. – wymamrotał. Jego palce bawiły się luźną nitką starej kołdry, którą wcześniej położyłam na łóżku. – Ja… wiem o incydencie z twoim tatą.
- Wiesz? – zapytałam, wstrząśnięta jego odpowiedzią i tym, że wiedział, co się wydarzyło. Walczyłam z ułożeniem tego, co chcę powiedzieć w wiarygodnie pytanie, wpatrując się w czubek jego głowy. Jego dzikie loki odstawały na wszystkie strony.
- Przeczytałem twój pamiętnik, który tu zostawiłaś. To znaczy nie chciałem tego i…
- Ty co? – zapytałam, krzycząc. Moje policzki zaczerwieniły się, ale tym razem ze złości. Poczułam potrzebę uderzenia go i dziękowałam czemukolwiek, co uczyniło możliwym dotknięcie jego osoby, rzucając w niego poduszką, która uderzyła go w twarz.
W jakiś sposób nie mogłam zmusić siebie, żeby uderzyć go bezpośrednio. Z jakiegoś powodu uczynienie tego było dla mnie niewłaściwie. Może dlatego, że byłam jedyną osobą, która mogła go dotykać i okropne z mojej strony byłoby wykorzystanie tego do fizycznego skrzywdzenia go.
- Rosie, proszę, nie miałem tego na myśli. – powiedział błagalnie Harry, kiedy wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku schodów. Potrzebowałam trochę czasu z dala od niego, nim zdążyłabym zrobić coś głupiego. Musiałam pomyśleć. Był tylko jeden, mały szczegół, który powstrzymywał moje nogi przed szybszym opuszczeniem miejsca, w którym byliśmy.
Znał mój najmroczniejszy sekret i nie uważał mnie za świra.
Ale fakt, że naruszył moją prywatność i dowiedział się o moim tacie w najgorszy z możliwych sposobów, zdecydowanie nie przeważał w tym momencie na jego korzyść.
- Rosie poczekaj. – odezwał się Harry tuż zza moich pleców. W samą porę przesunęłam swoją rękę bliżej klatki piersiowej. W tej samej sekundzie jego dłoń zacisnęła się w powietrzu, omijając mój nadgarstek. Znałam go tylko od jakiś trzech dni i już potrafiłam przewidzieć kilka jego zachowań.
- Musisz zostawić mnie w spokoju, przynajmniej na razie. – ostrzegłam go, obracając się, żeby nawiązać z nim kontakt wzrokowy.
Jego blade oczy skrywały emocje, więc nie mogłam nic z nich odczytać, ale byłam w stanie powiedzieć, że był zdenerwowany i zraniony. Dlaczego niby on powinien być zraniony? To nie jego pamiętnik został przeczytany, ani nie jego największy sekret odkryty przez inną osobę. A, żeby dobić się jeszcze bardziej, myślałam, że będzie on osobą, której będę w stanie zaufać i z którą, będę mogła być szczera.
Ale koniec tego.
- Przepraszam. – wydusił niskim głosem. Zachrypnięty ton utrudnił mi zrozumienie tego, co powiedział i kiedy wyszeptał to jedno słowo, ledwo je rozpoznałam.
- Ja… - zająknęłam się, niepewna, jak powinnam odpowiedzieć na jego przeprosiny. Potrząsając głową, aby powstrzymać się od natychmiastowego wybaczenia mu, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam zatrzask od schodów. Wydały głośne kliknięcie, opadając na podłogę szafy, a ja spojrzałam z powrotem na Harry’ego.
- Potrzebuję czasu, aby o tym pomyśleć.
Jego twarz zapadła się jeszcze bardziej na moje słowa i westchnął, wyraźnie sfrustrowany, kiedy zaczęłam schodzić po schodach.
- Nie chciałem naruszyć twojej prywatności. – oświadczył, kiedy postawiłam palce jednej stopy na podłodze szafy.
- Ale to zrobiłeś. – odpowiedziałam, po czym z powrotem podniosłam rampę ze schodami, którą zakryłam jego rozdarty wyraz twarzy.
Ześlizgując się plecami po ścianie, powoli usiadłam na podłodze i zamknęłam oczy. Nawet pieprzony duch wiedział o moim tacie i o tym, jak rzekomo go zamordowałam. Wszyscy w tym domu wiedzieli. Potrzebowałam kogoś, kto zrozumie.
Charlie.
Myśl o nim, sprawiła, że mój żołądek zrobił się niespokojny. Już czułam się dziwnie, kiedy byłam w jego pobliżu i nie chciałam, żeby moja nieporadność była powodem, przez który będzie myślał o mnie jak o dziwacznej osobie. Ale wracając do tego, co powiedziała Lisa, na tę chwilę to on był moją jedyną nadzieją.
Powoli podniosłam się z podłogi i wzięłam głęboki wdech. Otworzyłam drzwi szafy i przemierzyłam podłogę mojego pokoju. Z trudem ciągnęłam za sobą swoje własne stopy, czując się tak, jakby to był jedyny sposób na wyjście z pomieszczenia.
Otwierając drzwi prowadzące na korytarz, powoli zrobiłam parę kroków, dopóki nie znalazłam się przed pokojem Charlie’go. Moja dłoń spoczęła przez moment na ciemnym drewnie, po czym zmusiłam się do zapukania w nie. Odgłos nawiązania kontaktu z drewnem rozszedł się echem po całym korytarzu. Miałam nadzieję, że nie było nikogo w pobliżu.
Nie chciałam musieć się z nikim konfrontować.
Westchnęłam w porażce, kiedy po trzecim zastukaniu nikt nie odpowiedział. Może po prostu nie było go w środku, na co przynajmniej miałam nadzieję, ponieważ nie chciałam, żeby mnie ignorował. Myśl o tym, że prawdopodobnie nie wiedział kto stoi za jego drzwiami była jedyną wymówka, żeby nie zaakceptować tej prawdy.
Poddając się, ruszyłam korytarzem w stronę schodów, które prowadziły na pierwsze piętro. Zatrzymałam się przy nich, debatując, czy chcę, czy też może niekoniecznie, spróbować z pokojem Lisy, ale wiedziałam, że ona nie zrozumie przez co przeszłam tak, jak Charie.
W dodatku nie chciałam wciągać mojej jedynej przyjaciółki w depresyjny stan, więc ruszyłam schodami w dół. W mniej niż dwie minuty moje stopy uderzyły w tą samą drewnianą podłogę, która leżała w całym domu. Była wspaniała do podziwiana, ale widząc ją wszędzie, zaczęłam żywić do niej nienawiść.
Jedyna różnica między tymi podłogami była taka, że te wyżej należały do piętra domu, a ta na której stałam do salonu. Nowe meble, które wraz z Connerem kupiła moja mama były porozstawiane w wielkim pomieszczeniu.
Skórzana kanapa, mała sofa i dwa fotele nie zasłużyły na tę otwartą przestrzeń, tak samo jak telewizor i inne rzeczy, służące do rozrywki. Dom sam w sobie wydawał się, jakby czegoś mu brakowało.
Czegoś w stylu głębokiego śmiechu, albo błyszczących oczu.
Brakowało mu kogoś.
Odpychając od siebie dziwne myśli, rzuciłam pojedyncze spojrzenie na salon i ruszyłam w stronę kuchni. Moje myśli wybiegły do tego, co mogłabym tam zjeść. Byłam zadowolona, kiedy przypomniałam sobie urocze słowa mojego kuzyna.
Jedzenie jest pociechą, a pociecha jest jedzeniem. Szczególnie lody, to prawdopodobnie dlatego są tak cholernie drogie.
Zaśmiałam się do siebie, popychając ciężkie drzwi i spotykając parę niebieskich, krystalicznych oczu. Uśmiech wkradł się na jego usta, powodując, że z moimi stało się to samo.
- Cześć. – Charlie wyszczerzył zęby w uśmiechu, a jego oczy wpatrywały się w moje.
- Cześć. – wymamrotałam, przypominając sobie o tym, że muszę się ruszyć. Podeszłam do lodówki, po jego lewej stronie, a on pochylił głowę z powrotem nad czymś, co wyglądało jak jakiegoś rodzaju papier. Moje oczy skanowały zamrażalkę w poszukiwaniu kubełka lodów, zanim zdałam sobie sprawę, że to prawdopodobnie zły wybór.
Nie, żebym nie chciała jeść lodów przed facetem. Fakt był taki, że nie chciałam jeść lodów przed tym konkretnym facetem. Kiedy zaczęłam zamykać drzwi od zamrażalnika, zastanawiając się nad czymś innym, co mogłoby zaspokoić mój głód, Charlie odezwał się ponownie.
- Jeśli szukasz lodów, są z tyłu. Ciasteczkowe. – moje oczy natychmiast spoczęły na nim, przypuszczając, że on także się na mnie patrzył. Ale był skoncentrowany na czymkolwiek, co właśnie robił. Czytał, z ołówkiem tkwiącym za jego uchem.
- Dzięki. – wymamrotałam, uznając, że to dziwne, że wiedział, czego szukałam. Znowu otworzyłam zamrażarkę, wyjmując zawartość, dopóki nie dostrzegłam loga Ben i Jerry. Użyłam mojej drugiej dłoni, która akurat nie trzymała mrożonek, do złapania pudełka i postawienia na ladzie obok mnie.
Po wepchnięciu reszty z powrotem do środka, westchnęłam i zaczęłam szukać łyżeczki.
- Górna szuflada po lewej. – kolejny raz poinformował mnie Charlie. Tym razem nie sprawiałam sobie kłopotu, żeby na niego zerknąć, zamiast tego otworzyłam szufladę i wyjęłam łyżeczkę.
- Nie masz nic przeciwko wyjęciu dwóch? – zapytał. Spojrzałam na niego i ku mojemu zdziwieniu jego spojrzenie spotkało się z moim wzrokiem. Mały uśmiech rozciągnął jego wargi.
- To znaczy, jeśli chcesz się podzielić. – rozważałam, czy chcę, dłonią muskając sztućce.
- Żadnych chorób o których powinienem wiedzieć? – posłał mi dziecięcy uśmiech, po czym opuścił swój ołówek na ladę i założył go z powrotem za ucho.
- Żadnych. – przewróciłam oczami na jego żartobliwy gest i chwyciłam za drugą łyżkę.
- Trzymaj. – wręczyłam mu łyżeczkę, kładąc opakowanie na wysepce pomiędzy nami.
- Dzięki. – wyszczerzył do mnie zęby, łapiąc za pojemnik z lodami.
- Ciasteczkowe to moje ulubione. A twoje? – uśmiechnęłam się na jego słowa, chociaż uśmiech ten był szerszy głęboko w środku mojej duszy.
- Też. Swoją drogą, skąd wiedziałeś, że szukam lodów? – wzruszył ramionami, zdejmując pokrywkę i nabierając łyżeczkę. Poszłam w jego ślady, kiedy zaczął odpowiadać.
- To jedzenie poprawiające nastrój. Przywykłem do niego, więc zazwyczaj wiem, że kiedy ludzie sięgają do zamrażalki i wyglądają na tak przygnębionych, jak ty teraz…
- Zawsze sięgają po lody.
- Cóż, dzięki. – wymamrotałam sarkastycznym tonem.
- Mówię poważnie, ale nie miałem na myśli niczego złego. Uwierz mi, znam ten stan. – na kilka minut zapadła cisza, dopóki Charlie nie odezwał się ponownie. Jego głos był lekki, jakby próbował rozluźnić atmosferę.
- Pokażę ci coś. – obserwowałam w zdumieniu, jak wstał i podszedł do jednej z szafek. Wyjął butelkę karmelowego syropu, otwierając ją i wyrzucając niepotrzebny papierek. – Zawsze tak robię. Jest naprawdę dobre.
Stanął z moimi plecami, a jego ręce otoczyły moje ramiona, dopóki nie umieścił butelki syropu nad moją łyżeczką lodów. Zabrał ją z mojej dłoni, aby wycisnąć złotą ciecz na jej czubek. Obserwowałam spokojnie, jak powoli podniósł ją do moich warg i otworzyłam usta, żeby tego posmakować.
Karmel zmieszany z ciasteczkowym smakiem lodów był wyśmienitą kombinacją.
- To jest naprawdę dobre. – oświadczyłam, przełykając. – Powinnam spróbować tego wcześniej.
Zaśmiał się zza moich pleców, zgadzając ze mną.
- Jutro zaczynasz szkołę, więc jak wrócisz do domu, możesz zjeść całe pudełko.
- Totalnie. – zgodziłam się z westchnieniem. Charlie powtórzył moje zachowanie i z powrotem zajął miejsce naprzeciw mnie.
- Nie stresuj się za bardzo Rose. Szkoła jest zdzirowata, nieważne, gdzie do niej chodzisz, ani kim jesteś.

_______________________________________
Jeśli przeczytałaś to proszę zostaw komentarz! :)
#TBITApl

24 komentarze:

  1. Cudny rozdział. Uwielbiam tę historię, w tej swojej nierealności jest prawdziwa i taka...* lista 100+ przypiotników określających zajebistość*
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział+ powiesz mi może kiedy można się spodziewać kolejnego Deception? xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak mi słów hah Ten Harry jest taki abdjsfu *westchnienie* czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. oo harry ahah slodki jezu super rozdział czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. "Szkoła jest zdzirowata, nieważne, gdzie do niej chodzisz, ani kim jesteś." - Mądre słowa, zgadzam się w 100%.
    Rozdział wspaniały, jest Harry, to dużo, przyznam szczerze, że polubiłam Charlie'go. Owszem, Rose ma być z Harry'm, ale Charlie też jest fajny.
    Trochę niedobrze, że Harry przeczytał pamiętnik Rose, ale w sumie dowiedział się o niej czegoś, czego pewnie nie powiedziałaby mu tak szybko.
    A tak swoją drogą, ciekawa jestem o co chodzi z tym tatą Rose i co się tak naprawdę stało.
    Dziękuję i Kocham Cię <3
    @mysweetloouis

    OdpowiedzUsuń
  5. Od dzisiaj ostatnie zdanie tego rozdziału przechodzi do historii i jest uznawane za naukę kościoła ktory kiedys założę . Amen

    OdpowiedzUsuń
  6. A tak wgl to
    Kocham kocham kocham kocham i dziekuje ze tłumaczysz

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietny rozdział :) Mam nadzieje ze w szkole nie uznaja ja za dziwaka :) Ciekawi mnie w jaki sposob Harry umarl i dlaczego jest uwieziony na tym strychu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdzial *.*
    Oh ten Harry...
    Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Boze cudooo !!!! <333 jak ja kocham to opowiadanie !!!!!
    Harry jak mogles to przeczytac!!!! Ale ciekawosc wygrala wiec ci wybaczam hahah ;) jak ja kocham tego Harrego nasz zboczeniec hahah *-*
    Ciekawe jak przyjma ja w szkole.... o co chodzi z jej tata i czm Harry moze byc c tylko na strychu tyle pytan.... musze czekan na nastepny rozdzil ;) wiec do nastepnego rozdzialu ^.^
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział :)
    Harry nie powinien czytać tego pamiętnika, ale właściwie kto nie byłby ciekawy. Rose i tak na pewno mu to wybaczy i dobrze zrobi.
    Już nie mogę się doczekać aby się dowiedzieć co stało się z jej tatą.
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały rozdział ;) masz cudny talent i przecudnie piszesz :) To jest po prostu W.S.P.A.N.I.A.Ł.E ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaa zaje!! Dark szybko next ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Awww swietne, uwielbiam rozmowy Rosie z Harry'm. Dziekuje xx

    OdpowiedzUsuń
  14. o jaaa! ;o
    Tyle się dzieje. Ale to bardzo dobrze. ;)
    ROSIE I HARRY <3 LOFFCIAAM *,*
    Harry przeczytałeś pamiętnik?! ;o
    jak mogłeś.
    czekam na następny. :)
    pozdrawiam.
    @loostiindreaams

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na nexta :3
    Ogólnie, bardzo podoba mi się ten fanfic. Jest taki... inny ( w pozytywnym znaczeniu tego słowa) :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbam ten ff xx Kazdy rozdzial jest wspanialy i wgl ta historia jest kompletnie rozna od innych ;) Dziekuje xx

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja to UWIELBIAM tylko szkoda że rozdziały są tak rzadko :c ale i tak to kocham !

    OdpowiedzUsuń
  18. Super rozdział ale kiedy next????

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspanialy rozdzial, juz uwielbiam ten ff xx dziekuje, ze tlumaczysz x

    OdpowiedzUsuń
  20. Szkoda, ze bez Harry'ego, ale i tak swietny rozdzial, dziekuje x

    OdpowiedzUsuń